Ile was tu było:

sobota, 9 listopada 2013

10. Naty i Leon

                  "Więc nie mów mi, że sił już brak i wszystko jakby na złość jest nie tak"
-Naty nie gadaj głupstw. Przecież nie możesz się poddawać. Musisz być silna- mówił jej patrząc prosto w oczy. Oczy, które rysowały smutek, żal może z odrobiną przerażenia. Bała się. To oczywiste bo kto by się nie bał operacji guza, który zagraża życiu. Ona wiedziała, że jeden zły ruch ręką chirurga i umrze. Leon też to wiedział ale bał się to przed sobą głośno i zdecydowanie powiedzieć. Bo było mu łatwiej wierzyć, że innej opcji jak to, że wszystko się uda, że będzie dobrze.
-Leon przecież wiesz to co ja. I nie udawaj, że jest inaczej- powiedziała ze łzami w oczach. To było przez ostatnich kilka tygodni normą. Codziennie płacze i z dnia na dzień jest gorzej. Ale on był jej przyjacielem od kołyski. On nie mógłby jej stracić. To byłoby dla niego jak nóż w plecy.
-Ale zawsze można spróbować oszukać czas- oznajmił. Natalia chciała wrócić po operacji. Chciała wyzdrowieć. Bo miała dopiero 17 lat i przed sobą całe życie. Serce jeszcze nigdy nie pokochało nikogo i nie zostało zranione ani razu. A ona była zwyczajną nastolatką choć z drugiej strony była inna niż wszystkie inne dziewczyny. Była radosna ale zamknięta w sobie, uczuciowa ale nigdy tego nie okazywała, była marzycielką ale i realistką. I pewną siebie ale i tchórzliwą. Ale nie przy nim, przy nim stawała się kimś innym. Nie była sobą nie potrafiła to nie w jej stylu. Bo on nie był zwykłym człowiekiem był kimś więcej był jej jedyną podporą, jedynym przyjacielem, jedyną ostoją, jedyną pomocą był jedyny w swoim rodzaju, unikatowy, nie powtarzalny. Był sobą.
                          "Przecież dobrze wiesz na dobre i na złe masz obok mnie"
-Nie można Leon i ty to bardzo dobrze wiesz nie da się nic zrobić to jest jak wyrok i nic ani nikt tego nie zmieni. Nikt ani nic mi nie pomoże bo ja nie mam już nikogo. Zostałam sama, zupełnie sama- musiała to powiedzieć bo tak się czuła, czuła się samotna nikomu nie potrzebna. Przyjaciele się od niej odwrócili, odeszli jakby była od nich gorsza. Jakby była co najmniej trędowata. 
-Właśnie, że nie a ja?- spytał. Czy miał wyrzuty? Nie wtedy nie. Bo wiedział w jakim jest stanie. Natalia gdy się dowiedziała przyszła do niego cała zapłakana, rozdarta, przestraszona. Nie była sobą. Wtedy wszystko się zmieniło, ona się zmieniła, jej świat się zmienił. 
-Ty też odejdziesz - odpowiedziała i znów z jej oczu spłynęła łza, ale nie była taka jak jej poprzedniczki. Ta była wołaniem do Boga o cud, o pomoc, o siłę, o wszystko tylko nie o śmierć. O wszystko tylko nie o płacz i żal. Nie chciała smutku i rozgoryczenia. Po prostu chciała zwyciężyć. Wygrać. Tryumfować. Ale traciła już wiarę, że wszystko się uda. Traciła samą siebie, czuła się zagubiona. W labiryncie, z którego nikt nie zna wyjścia a może nie chce znać.
-Nie ja nie odejdę nigdy czy będzie zle czy dobrze. NIGDY- powiedział podkreślając ostatnie słowo, jako najważniejsze słowo w jego życiu. Ona o tym wiedziała, że on od niej nie odejdzie, że będzie nawet wtedy ona już odejdzie, że będzie pamiętał. Ale ona tego nie chciała, nie chciała, żeby cierpiał, żeby tęsknił, żeby pamiętał. Ona chciała, żeby po prostu żył. Pełnią życia.
                                         "Podobno wszystko po coś jest"
-Nie możesz ciągle mi wmawiać, że wszystko się uda, ze wszystko będzie dobrze, że wszystko się uda. Bo to bujda i sam o tym wiesz najlepiej- powiedziała patrząc w jego oczy, teraz i one jakby się zaszkliły. Strach i ból to w nich zobaczyła. Ale wydawało jej się, ze to nie może być prawdą. Chłopaki nie płaczą a jednak on płakał bo tracił jedyne wsparcie, jedyną osobę, której ufał, której był w stanie powierzyć wszystko. Pokochać? 
-Jak to nie? Przecież sama sobie wmawiasz, że wszystko pójdzie nie tak. To ty się okłamujesz a ja chcę Ci tylko pomóc. Najwyrazniej nie potrzebnie- odpowiedział wstał i wyszedł trzaskając drzwiami pokoju dziewczyny. Nie mógł uwierzyć, że ona ma do niego pretensje, że on chce jej uświadomić to, że operacja uda się a ona będzie normalnie żyć. Będzie tak jak wcześniej. Ale nie potrafił, nie wytrzymał. Wyszedł, opuścił ją to co powiedziała było prawdą. Ale nie zrobił tego celowo, chciał tylko przemyśleć. Czy po co ona mówi jest choćby w 10 procentach prawdą? Czy wyimaginowaną rzeczywistością? Nie znał odpowiedzi a może nie chciał jej znać? A Natalia co ona poczuła. Poczuła pustkę, ale wiedziała, że on, że na niej mu zależy, tylko czemu nie chciała w to wierzyć. Może dla tego, że nikomu już teraz nie ufa? Albo dlatego, że boi się, że decyzja lekarska jest jak wyrok?
                                       "Choć świat nie pokazuje kart, jutro Tobie wygrać da"
-Córciu Leon tylko chciał Ci pomóc. On ma racje nie możesz postrzegać wszystkiego negatywnie. To nie wyrok. A ty nie jesteś na straconej pozycji.- powiedziała kobieta, wchodząc do pokoju zaraz po wyjściu Leona. Ona również cierpi ale wierzy, ze jej córka wygra walkę o życie. Nie dopuszcza do siebie myśli, że będzie inaczej. 
-Mamo ty nic nie rozumiesz ja chcę wygrać, ale jeśli przegram nie chcę, żeby cierpiał. Jest mi za bardzo bliski- odpowiedziała i znów jej oczy się zaszkliły. Nie chce, żeby oni cierpieli. 
Leon siedział w parku pod drzewem na ziemi. Padający deszcz chłodził jego ciało. Cierpiał? Ale dlaczego? Ze strachu a może z miłości? Nie tego nie potrafił przyznać nawet przed samym sobą, że kocha i że cierpi. Nie był pewny, że czuje coś do niej. Nie był pewien. Zamknął oczy i znów miał przed oczami ten najgorszy scenariusz. To, że ona odejdzie. A on zostanie sam. Bez swojej przyjaciółki. 
Dzień operacji, szpital, sale chorych, lekarze, pacjenci, rodziny. Białe sale i sala operacyjna. Kilka minut do zabiegu i strach. 
-Pani Natalia Navarro- usłyszała głos chirurga. Ale nie potrafiła się ruszyć. Nogi jej zastygły. Lekarka spojrzała na nią. Widziała w niej siebie. Podeszła i stanęła obok.
-Nie ma się czego bać. Guz da się z operować. Ja też go miałam. Zrobię dla ciebie wszystko. Obiecuje- powiedziała i podała jej dłoń. Dziewczyna nie pewnie powierzyła swoje życie tej młodej kobiecie. Ale jej zaufała. Spojrzała na mamę stojącą wtuloną w ojca. Czego się bała? Tego, że już nigdy więcej ich nie zobaczy. Że ich nie przytuli. Weszła na salę drzwi zamknęły się. I zamknął się pewien rozdział jej życia. 
Leon wbiegł do szpitala jak najszybciej potrafił. Zobaczył rodziców Natalii. Nie zdążył, już jej nie było tu tylko była za drzwiami i walczyła o dalsze życie.
                               "Złe chwile schowam gdzieś na dnie"
Obudziła się obolała. Biały sufit, białe ściany. Myślała, że jest w raju, po tej drugiej stronie. Ale jak przez mgłę zobaczyła pielęgniarkę. 
-Gdzie ja jestem?- spytała słabym, cichym i niewyraznym głosem.
-W szpitalu, operacja się udała, jesteś zdrowa- odpowiedziała kobieta uśmiechając się szeroko. 
-A czy był tu ktoś?- spytała znów.
-Tak i nadal jest. Twoi rodzice są u lekarza ale zaraz przyjdą- powiedziała. Natalia uśmiechnęła się, że jednak ktoś o niej pamiętał, że ktoś obok niej był, że nikt się nie odwrócił. Że się od niej nie odwrócili. 
Po chwili drzwi do jej sali się otworzyły weszła jej matka i ojciec. Uśmiechnięci, radośni. Ich marzenie się spełniło. Ich jedyna córka znów jest. Wygrała, zwyciężyła swoje życie.
-Córciu mówiłam Ci, że wszystko będzie dobrze- powiedziała kobieta. Natalia poczuła, że coś w jej życiu znów się zmienia, jej życie znów nabiera barw. Ale Leon teraz musi mu wszystko wytłumaczyć, przeprosić.
- Po prostu się bałam, że was zostawię i że o mnie zapomnicie- odpowiedziała
-Nigdy kochanie nigdy- powiedział mężczyzna tuląc do siebie córkę.
-Zacznę wszystko od początku, obiecuje- powiedziała.
                                 "Do tamtych wspomnień zgubie klucz, żeby nie wróciły już"
Szła parkiem czuła się już na siłach. Była pewna siebie znów. Chciała porozmawiać z Leonem, chciała go przeprosić. Porozmawiać. Dowiedziała się, że był gdy miała operacje i gdy była w śpiączce farmakologicznej. Czekał na nią w parku. Bała się, że nie będzie chciał z nią rozmawiać, za to co wygadywała przed operacją. Wiedziała, że go zraniła i że cierpiał. Ale ona po prostu się bała.
Siedział na ławce nie daleko fontanny. Czekał, czuł radość, że jednak udało jej się zwyciężyć.
-Leon- powiedziała bardzo nie pewnie, nie śmiało. Chłopak spojrzał przed siebie i ją zobaczył prawdziwą, żywą, tą samą dziewczynę.
-Ja chcę Cię przeprosić za to co mówiła i jednocześnie podziękować za wszystko- powiedziała, poczuła na swoich wargach przyjemne ciepło. Pocałunek Leona zakończył w jej życiu jakiś rozdział. A otworzył nową historię. Historię, która zaczyna się przepięknie i liczy na to, że tak się skończy. Chłopak nie umiał dalej się oszukiwać kochał ją i z dnia na dzień bardziej się o tym przekonywał. Nie chciał już nigdy jej stracić. NIGDY WIĘCEJ.
                        *******************************************
Jest one shot dedykowany dla Wiktorii Szpyrki. Pisany przy piosence RAFAŁA BRZOZOWSKIEGO ''NA DOBRE MASZ OBOK MNIE''.