Ile was tu było:

piątek, 7 lutego 2014

13. Historia dwójki dawnych przyjaciół, którzy dla starych relacji postanawiają się zmienić. (Dienaty)



                                            **********************
"Życie jest małą ściemniarą,wróblicą, wygą, cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź, nie wierz nie ufaj mi.
Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą. Plącze nam nogi i mówi idź, wkręceni w zgubną nić."


Brunetka, pochylała się nad rozbitą szklanką, na brązowej posadzce. Po jej policzkach spływały łzy. Miała wrażenie, że życie chcę ją przetestować, że chcę sprawdzić czy wytrzyma wszystkie próby. Po woli miała tego wszystkiego dość. Jej rodzice codziennie kłócili się praktycznie o każdą drobnostkę, czasami dochodziło nawet do tego, że ojciec wyprowadził się do swojej matki. Ale jej babcia robiła wszystko, żeby Natalia mogła żyć w pełnej rodzinie. Miała 18 lat a już powoli miała wszystkiego dość. Często zadawała sobie proste pytanie ?Po co mam dalej żyć?. Na szczęście miała u swojego boku przyjaciół Ludmiłę, którą traktowała za swoją siostrę, oraz Leona, którego znała od przysłowiowej piaskownicy, zawsze liczyła się z jego zdaniem, nawet jeśli uważała zupełnie inaczej niż on. Dopiero po chwili zorientowała się, że po jej dłoni spływa czerwona ciecz. Nie czuła bólu, ostatnio nie zwracała na niego uwagi. Za dużo miała go na co dzień. Wyjęła z szafki pudełko z bandażami, wodą utlenioną oraz przeróżnymi maśćmi i plastrami. Plusem było to, że jej mama pracuje jako pielęgniarka, więc dziewczyna mogła się od niej czegoś nauczyć. Kropla wody spadła na ranę, zapiekło niemiłosiernie. Ale po prostu przywykła. Maść, kilka gazików a później biały bandaż. Umiała robić opatrunki, a często jej się ta zdolność w życiu przydawał. Usłyszała ciche pukanie do drzwi, nie bardzo chciała kookolwiek widzieć, ale nie może również udawać, że jej nie ma. Nie miała w zwyczaju patrzenia przez wizjer. I tym razem było podobnie. Za drzwiami stał Leon. Na jego twarzy widniał uśmiech, ale gdy spojrzał na dłoń Natalii, z jego twarzy zniknął ten szczery uśmiech.
-Co się stało?- nie można powiedzieć, że nie był troskliwy, bo był. A względem Natalii bardziej niż względem Ludmiły, która mimo wszystko była jego dziewczyną, ale mimo to wiedziała, że Natalia zawsze będzie na pierwszym miejscu, nie przeszkadzało jej to. 
-Nie ważne - odpowiedziała, lekko się uśmiechając. Bardziej z przymusu, co nie ukryło się przed Verdasem. Za bardzo dobrze ją znał, za dużo  już razy próbowała go okłamać, że wszystko jest w jak najlepszym stanie. Teraz postanowił nie dać za wygraną. 
-Naty wiesz, że mnie nie uda Ci się okłamać - zabrzmiało to trochę jak pytanie, ale pytaniem nie było. Dziewczyna dobrze wiedziała, że Leon kłamstw nie toleruje, a i czasami kłamstwa ją dobijały. 
-Wejdź - powiedziała wpuszczając go do przedpokoju. Chłopak rozglądał się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu przyczyny zabandażowanej dłoni. Natalia poszła do kuchni, a Leon za nią. To co w niej zobaczył bardzo go przestraszyło. Na podłodze leżały resztki szklanki, która kilkanaście minut temu rozbiła się na miliony malutkich kawałeczków, a pod szafką zgromadziła się kałuża krwi. Natalia pochyliła się w celu posprzątania bałaganu, ale Leon ją ubiegł.
-Idź usiądź, ja zrobię Ci herbatę i to posprzątam - brzmiało to jak rozkaz. Dziewczyna nie lubiła się z nim kłócić, bo nigdy nie wychodziła na tym dobrze. Udała się do salonu. Verdas spojrzał jeszcze raz na podłogę, pokiwał głową i rozpoczął sprzątanie pomieszczenia. Zaczynał się bać o zdrowie i o psychikę swojej przyjaciółki. Wstawił wodę na herbatę i dokończył sprzątanie podłogi. 
Natalia siedziała na sofę i wpatrywała się w sufit, tak mogło się to innym wydawać dziwne, ale nie jej. Biały sufit był czymś  w formie niezapisanej książki, w której jeszcze nikt nie odważył się nic zanotować. A jej książką była cała w czarnym atramencie. Litery jakie stawiała, był koślawe, rozmazane, a zdania powykreślane grubą, czarną linią. A ona sama czuła się zagubiona w treści własnych opowieści. 
-Co ty na to, żebyśmy wyjechali do dziadków do Hiszpanii- Leon usiadł obok niej, trzymając w ręku dwa kubki, z których unosiła się para. Jeden z nich podał brunetce, dobrze jej się przyglądał. Od jakiegoś czasu widział w niej kogoś innego. Nie tak jak kiedyś: uśmiechniętą, zabawną, rozrywkową, otwartą, miłą, teraz była całkowitym przeciwieństwem samej siebie na jej twarzy już nie gościł uśmiech, nie żartowała tak często jak kilka miesięcy temu, nie chodziła z nimi na imprezy, zamykała się we własnym pokoju, miłą była ale nie była miła w ten sposób co kiedyś. Coś w niej pękło tylko nie wiedział tak właściwie co. 
-Jedź z Ludmiłą, nie chcę wam psuć wakacji- jej słowa odbiły się w głowie Leona echem. Powiedziała coś czego kiedyś nigdy by nie powiedziała. Wiedział, że choćby miał ją zaciągnąć siłą to i tak by to zrobił.
-Pojedziesz i nie chcę słyszeć odmowy - nie chciała się z nim kłócić. Nie potrafiła. Wzięła głęboki łyk brązowego trunku i wtuliła się w poduszkę, którą trzymała na kolanach. Chciała, żeby wszystko było tak jak jeszcze kilka miesięcy temu. Ale przecież nic się nie zmienia z dnia na dzień. Przeczuwała, że już niedługo jej rodzicę się rozwiodą i że jej babcia nie będzie miała już nic w tej sprawie do powiedzenia. 

"Rozszyfruj mnie, zdemaskuj blef, nie dowierzając unieś swą bref. Podejdź i sprawdź co w rękach mam. Zburz jednym ruchem jak domek z kart"

Tak Barcelona, tego jej brakowało. Już dawno nie była w tym pięknym mieście. Już dawno nie oddychała tym powietrzem. Bardzo chciałaby coś zmienić, wrócić do przeszłości. I właśnie nadażyła się jej okazja, bo obok Leona stał ich wspólny przyjaciel Diego. Ale coś w nim sie zmieniło, już na pierwszy rzut oka to dostrzegła.
-Naty - usłyszała swoje imię, jego głos nie był ten sam jak kiedyś, a ciuchy całkiem inne. Woń jego perfum była bardzo ostra. A jego uścisk bardzo mocny.
-Cześć Diego - jej przywitanie nie było ani miłe, ani oschłe. Było takie jakie powinno być, względem kogoś, kto przez wiele lat nie odezwał się przez wiele lat, a śmiał nazywać Cię przyjacielem. Wiele mylnych pojęć, poznajemy na nowo. Uczymy się o nadziei, o wierze, o ontologii czy o epistemologii. A takie pojęcia jak przyjaźń czy nawet miłość interpretujemy bardzo omylnie, licząc na to, że w dalekiej przyszłości wszystko samo z siebie przyjdzie i się wyjaśni. Człowiek może i jest mądry, ale całkiem inaczej swą mądrość pojmuje. Mądrością nie jest duża wiedza na poziomie trygonometrii czy pojęcia kwantu. Mądrość to przecież poznanie tego co nas otacza, znajomość rozwiązań trudnych sytuacji czy naprzykład zdemaskowanie czyjegoś blefu. 
Patrzyła na niego bardzo uważnie jakby chciała coś wyczytać z jego wyrazu twarzy, na której rysowała się powaga, która wpadała w niewielkim stopniu w pogardę? Tak napewno w pogardę, tylko właściwie do czego, czy aż tak przez te trzy lata by się zmienił? 
On spoglądał na nią niezauważalnie, była inna niż wtedy kiedy ją ostatni raz widział, w sumie on też się bardzo zmienił, zaczął obracać się w innym towarzystwie. Uczęszczał do zupełnie innej szkoły niż jeszcze kiedyś zamierzał. Bo gdy Leon i Natalia wyjechali został zupełnie sam, więc licząc na większą popularność, postawił na zmianę wizerunku z przykładnego synka, kochającego wnuka i poukładanego młodego człowieka, na to czego nigdy by nie był w stanie zrobić, ale przecież życie nie kończy się na siedzeniu w domu z rodziną, na nauce czy na piłce nożnej, którą zawsze kochał. Planował zostać sławny jak Pique i tak dobry jak Xavi, ale jego własna głupota zadecydowała zupełnie inaczej. Wylądował w liceum o niskim poziomie nauczania, w dzielnicach ze złą reputacją, tylko dlatego, żeby nie doskwierała mu samotność.
-Czemu mi się tak przyglądasz? - spytał brunetki, która od kilku minut próbowała wyczytać coś więcej.
-Zastanawiam się czemu się zmieniłeś. Stawiasz na złą reputację? - cięty język miała i każdy dobrze o tym wiedział. Życie dało jej w kość, dobrze wiedziała, że jeżeli wybierze siedzenie w kącie i milczenie. To skończy w domu wariatów. 
-Niby skąd to wiesz skoro przez trzy lata nie raczyłaś odezwać się do swojego jak mnie kiedyś nazywałaś przyjaciela - tak on miał w sobie coś jeszcze, jeśli chciał potrafił syczeć jak wąż. Ale to tylko maska jąka od jakiegoś czasu zakładał, a gdy stawał na przeciwko lustra, zdawał sobie sprawę, że to co robi nie jest ani dobre ani jemu w niczym nie pomoże.
-To tak jak ty do mnie. A wiem dlatego, że Cię znam i potrafię Cię zdemaskować. Wiem, że blefujesz. - tak  zdanie, które wypowiedziała weszło do niego dokładnie tam gdzie miało. Przecież kogo on chciał oszukać samego siebie czy ją. Jeśli liczył, że dziewczyna mu uwierzy to był w błędzie. Ona nigdy nie wierzyła w bajki, które jej opowiadali. Może i była dziewczyną absurdalną, ale przecież wiara w ludzi nie jest czymś złym. Choć z drugiej strony jeśli nie wierzy się w samego siebie to nie można próbować uwierzyć w kogoś kogo zna się mniej niż wydawać by się mogło, że zna się tego kim się jest. Nic nie odpowiedział, bo nie wiedział co jej może powiedzieć. Przyznać się do tego, że go przejrzała, że dał się podejść dziewczynie. Przyznać się do tego, że jest beznadziejnym aktorem, tego nie potrafił, byanjmniej nie w tamtej chwili. Odszedł, czyli się poddał, wystawił białą flagę. 

"Starasz się zasnąć zanim zrobi się znów jasno"

Tik, tak, tik, tak. Ten mały przyżąd tak zwany zegarkiem, jest nieźle wkurzający. Nie jeden chciałby wyżucić go przez okno. Choć z drugiej strony dzięki niemu wiemy ile już czasu straciliśmy na głupie podchody. Bo przecież życie nie kończy się na ziemi, napewno jest coś dalej, gdzieś w otchłani znajduję się nowy świat, do którego trafi każdy z nas. Miała wrażenie, że wariuje. Myśli o czymś o czym nigdy nie miała zielonego pojęcia. W jej głowie tworzyły się nowe tezy na temat tego co ostatnio jej się przytrafia. Psychika zaczynała walkę z podświadomością. Dwa zgubne ośrodki w głowie. Dlaczego zgubne? Bo każde chce być tym przewodnim. Jedno Cię okłamuje, a drugie mówi prawde, tylko nikt tak naprawdę nie wie, które. 
Wskazówki zegarka, na szafce nocnej poruszały się coraz dalej. 3 rano, można powiedzieć, że to już dzień. Tak bardzo chciała usnąć za nim wzejdzie słońce. Ale znów do jej głowy zaczęły napływać myśli. ?Czemu się zmieniamy? Nie chciała znaleźć na to pytanie odpowiedzi, żadnej, chciała przestać myśleć. Wyłączyć się choć na chwilę. Zasnąć.
 Poniedziałek, wtorek, środa i tak dalej. Dni upływają tak jak godziny czyli bardzo szybko. Ludzie chodzą do pracy, dzieci do szkoły, ale ani jedni, ani drudzy nie przystaną nawet na kilka chwil, nie zatrzymają się. Pędzą prosto w pułapkę, jaką jest nić, rozłożona przez przeznaczenie na pierwszym lepszym chodniku. A później zastanawiają się dlaczego? 
Krople deszczu spływające po zimnej szybie, przypominają czasami i naszą sytuację mentalną. Czasem jesteśmy pewni, że jesteśmy świetnymi aktorami na deskach teatru jakim jest życie. Nic bardziej mylnego. Życie pisze nam scenariusze, które trudno jest skorygować. Nie mamy jakiego kolwiek wpływu na obsadę sztuki, którą przyszło nam grać. A mimo to dajemy się złapać we wszystkie haczyki umowy jaką podpisujemy z wyżej wymienionym prezesem. 
-Nad czym tak myślisz?- blondynka usiadła na przeciwko brunetki. Choć wiele ich dzieliło, obydwie potrafiły się zrozumieć, może dlatego, że były dziewczynami. Nie. Tu trzeba szukać jakiegoś innego wytłumaczenia. 
-Nad zmianami jakimi człowiek się poddaje - filozofia to była pasja i jednej i drugiej. Rozmyślanie nad wszytskim co dla innych jest idiotyczne, albo niepotrzebne właśnie im się podobało. Odstawały od swoich rówieśników, kolegów i przyjaciół. Ale były również plusy, stały się przyjaciółkami do końca świata albo nawet jeden dzień dłużej. 
-Masz na myśli Diego czy siebie?- Natalia za bardzo nie wiedziała co ma jej odpowiedzieć. Wiedziała, że dziewczyna będzie chciała próbować zrobić coś, aby wróciła dawna Natalia Silva, ale przecież bez starań samej zainteresowanej się nie da. 
-Sama nie wiem - odpowiedz była prosta ale i nie satysfakcjonująca blondynki. Ludmiła lubiła wyzwania, a wyzwaniem było właśnie przywrócenie do żywych Natali, tej Natali, którą tak bardzo lubiła. Często walczyła z wiatrakami i nie odstraszał jej fakt, że wszyscy uważali tą historię Don Kichota za głupią, ona doszukiwała się nowego znaczenia. 
-Spróbuj wrócić do przeszłości bo na ogół to właśnie tam kryje się największa podpowiedz. A jeśli będziesz potrzebowała pomocy, możesz na mnie liczyć. - Ludmiła zeskoczyła z parapetu i opuściła pokój dziewczyny, która tym razem patrzyła na małe kropelki wody, które wyznaczały drogi swojego życia, dopiero teraz dotarło do niej to, że musi wziąść się w garść i spróbować wrócić do przeszłości, do dawnej Natalii. 

"Bo życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz co Ci się trafi"

Powietrze po deszczu jest najbardziej czyste, a przyroda świeża, tak jak człowiek, który właśnie wyszedł z pod prysznica. Każdy wtedy ma czyste myśli. I nowe pomysły na własne życie. Tak jak Diego, może i Natalia miała rację, może nie potrzebnie się zmieniał. Przecież, jego życie było jak z bajki. Może nie tej o Kopciuszki, gdzie szuka swojej królewny. Był tym kim każdy chciałbyć. A mimo to czegoś mu zabrakło. A teraz zaczął się zastanawiać czy to był dobry pomysł, stawiać na zmianę wizerunku. Może stara przyjaciółka ma rację, może pora pożegnać tego Diego'a a wrócić do starego Domingueza? Tylko co wybierze?
Przecież gdy dokonujemy wyborów musimy liczyć się z tym, że nie tylko zyskujemy, ale również i tracimy. Każda decyzja pociąga za sobą swoje konsekwencje dobre lub złe. W ekonomi nazywa się to kosztem alternatywnym, czyli najkorzystniejsze rozwiązanie, z którego rezygnujemy, wybierając inne dobro. Czy poukładane życie, czy może tryb wolnej duszy? Co jest ważniejsze rodzina czy reputacja? Przyjaźń czy źle pojęta sława? Co jest ważniejsze, mocniejsze jako fundament dalszego życia. Jeżeli trzeba wybrać któreś z nich bo oba nie mogą trwać w symbiozie. Dobrze o tym wie. Ale jeszcze nic nie postanowił, a może właśnie coś postanowił. Tylko nie jest pewien co znajdzie po tym jak postanowi zobaczyć swoje nowe, stare ja. 
A ona co postanowiła? Dobre pytanie. Zmiana byłaby w jej przypadku najlepsza, bo przecież kiedy już dosięgniemy dna musimy uważać, żeby to dno nieodpadło. A przecież tego żadne z nich nie chciało. Odbicie było najlepszym wyjściem. Wzięła głęboki oddech.
-Muszę się zmienić. Muszę być znów taka jak kiedyś. - poczuła, że to świetna decyzja. Przecież może sama decydować o swoim życiu. Przecież życie jest jak koło musi się toczyć, aby nie upadło, ale nigdzie nie jest zastrzeżone w którą stronę, i czy nie może się cofnąć. Luki jakie znajdujemy w nim czasami się nam przydają. I to nawet bardziej niż innym się wydaje. Bo przecież życie to nie te długie monotonne lata, które ciągną się strasznie dłygo, a tych kilka krótkich dni i tych parę chwil z których niby nie wynika nic, a jednak każdy chcę, żeby w życiu było ich jak najwięcej. 

"Bo życie jest jak partia pokera - zawsze ktoś wyciągnir asa z rękawa... i nikt nie mówi, że to nie możesz być właśnie ty."

Szła jedną z małych, przytulnych uliczek. Spieszyła się i to bardzo. Chciała porozmwiać z Diego i mu podziękować za wszystko w czym jej pomógł. Przez dwa długie miesiące, razem stawiali czoła wszystkiemu co złe. Razem próbowali się podnieść z miejsca w którym upadli. Dziś miała wyjechać, dziś miała wrócić do Argentyny i spróbować pogodzić rodziców, przeprosić swoich znajomych ze szkoły i znów przytulić babcię. I to właśnie dzięki brunetowi, którego nie widział prawie trzy lata, dzięki temu, który już na przywitanie grał jej na nerwach a mimo to razem dla własnej przyjaźni postanowili się zmienić. 
Siedział na ławce pod dużym dębem. Zmienił swój ubiór, znów cieszył się z gry w piłkę nożną i jego marzenie zaczynało się zmieniać. Dostał stypendium w klubie piłkarskim, który zawsze był jego ulubionym FC Barcelona to było spełnienie jego marzeń. Wszystko zawdzięczał Natalii. Dosłownie wszystko bo to dzięki niej znów stał się tym samym chłopakiem co kilka lat temu.
-Cześć- powiedziała, siadając obok niego. Bardzo chciała móc się z nim widywać częściej, ale ona w Argentynie a on w Hiszpanii. 
-Cześć to co dziś wyjeżdzasz?- spytał z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna odpowiedziała mu w podobny sposób.
-Wiesz, że będę tęsknić?- spytała z trochę drżącym głosem. Jego wyraz twarzy również uległ zmianie. 
-Ja już zaczynam za Tobą tęsknić - odpowiedział i mocno ją do siebie przytulił. Czuł, że takiej przyjaciółki nigdy nie straci. Była dla niego podporą, otuchą i szczęściem. On dla niej też, nie chciała stracić go drugi raz. Za bardzo by ją to bolała. Za dużo by ją to kosztowało. Wygrali rozdanie, które rozdało im życie, ale to nie znaczy, że nie mogą wygrywać kolejnych.

"Szczęście jest jak słońce, czasami trzeba tylko poczekać na wschód"

Z tego co wiem od innych teraz są małżeństwem, ale to nie potwierdzone informacje. Ona jest doktorem filozfii, a on piłkarzem na miarę światową. Nigdy ich już nie zobaczyłam, ale mam wrażenie, że jeszcze kiedyś się do mnie odezwą. Bo przecież szczęście jest jak słońc, wystarczy cierpliwie wyczekiwać na jego wschód. Przyjaźń prowadzi dalej niż się wydaje. Przyjaźń jest fundamentem wszystkiego co ważne. 

6 komentarzy:

  1. A czemu nie ma miłości u Dienaty? :) Super by było jakbyś napisała jeszcze taki z romansem o nich. Fedaty - chciałabym jakiś one shot twojego autorstwa o nich. A tak w ogóle to pięknie. Naprawdę, bardzo mi się to podobało. Pozdrawiam, Sandi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za wszystkie komentarze :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuchaj chciałabym cię przeprosić...Bo tak po pierwsze twój blog jest super a z tymi przeproszeniami to tak bo pewnie nie wiesz czytałam kiedyś twojego bloga i w mojej głowie gdzieś został pomysł z Naty i Fede i wykorzystałam na swoim blogu chciałąm bym cię za to strasznie przeprosić mam nadzieje że mi wybaczysz...

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla autora jak woda dla wielbłąda po podróży na gorącą pustynię. Pozostaw mi po sobie ślad to będzie dla mnie WIELKĄ motywacją !!!