Ile was tu było:

sobota, 24 maja 2014

15. "Znasz moje serce na pamięć."

Witam, już dawno mnie tu nie było. Zapowiedziany one shot Federico i Francesca się tworzy, a ja przychodzę do was ze znalezionym jakiś czas temu opowiadaniem o Leonie i Ludmile nie wiem dlaczego ale bardzo lubię tą parę. Jest w niej coś niesamowitego. A więc życzę miłego czytania.





"Prędzej czy później to wszystko wróci to co tak nagle wypadło nam z rąk "

Często wielu z nas ma wrażenie, że znajduje się w punkcie z którego teoretycznie nie ma wyjścia. I właśnie teoretycznie bo w praktyce jest już trochę inaczej. Nie ma ani sytuacji ani punktu bez wyjścia i choć mamy takie wrażenie to bardzo się myli. Ona też się myliła, była kiedyś kimś teraz to zupełnie coś innego. Zamknęła się w sobie, można śmiało powiedzieć, że się rozpłynęła. Myślała, że będzie cieszyć się z życia, które jak by nie patrzeć jest jeszcze przed nią w całej swojej odsłonie. Zawsze budzi się z przekonaniem, że zły sen o przyszłości jednak stanie się stu procentową prawdą. Kiedyś wszystko wydawało się być różowe a teraz jest w ogóle w innych czarnych barwach. Pierwszy raz postanowiła wyjść. Miała dość wszystkiego, ostatnio wszystko jej się wali, gdzie się nie odwróci krzyk, łzy, złość. Została sama. Jej matka spakowała walizki i odeszła, a ojciec postanowił oddać się w pełni pracy. Straciła rodziców. I pomimo tego, że była już pełnoletnia, to cierpiała.
-Bardzo przepraszam. - powiedziała, podając książkę, która spadła gdy zderzyła się ze swoim byłym chłopakiem. Zerwali gdy ona poznała Tomasa a on Violettę, ale ona cierpiała. Bardzo go kochała, ale wolała robić dobrą minę do złej gry bo to nie bolała, aż tak mocno.
-Ludmiła co się stało ? - spytał, z troską. Ale blondynka nie była aż tak naiwna, znała go na wylot, wiedziała, że robi to tylko z głupiego męskiego obowiązku. Przecież wybrał, nie ją tylko Castillo. A to bolało. Tak strasznie bolało.
-Nic się nie stało. - odpowiedziała wymijając Verdasa. Nie wiedziała jednej jedynej rzeczy, on przejechał się na swojej niby miłości. Dopiero powoli docierało do niego co tak naprawdę stracił.
Była pewna, że teraz wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje, bo wszystko co próbowała zmazać, wróciło. Wróciła przeszłość, wrócił Leon. Weszła do studio i udała się do gabinetu Pablo, dzwoniła do niego, że przyjdzie z nim porozmawiać.
-Cześć mogę ? - spytała, uchylając lekko drzwi. W gabinecie był również Gregorio, który był jego zastępcą.
-Śmiało. - powiedział młodszy z mężczyzn.
-Chciałam wręczyć to wam osobiście, uznałam , że będzie lepiej. - powiedziała. Wręczając Pablo kartkę. Mężczyzna zlustrował kartkę bardzo dokładnie, z każdym słowem jego wyraz twarzy się zmieniał.
-Dlaczego ? - spytał.
-Nie mam siły, wszystko mi się wali. Mama wyjechała, ojca całe dnie nie ma w domu, i jeszcze mój kuzyn to nie na moje siły. Będę szczera muzyka już mnie nie zadowala. - powiedziała po czym się rozpłakała. Nikt nie wiedział co czuje, jak bardzo boli ją to, że została ze wszystkim sama. Romans jej matki, pracoholizm ojca, wypadek i śpiączka jej kuzyna. To za dużo jak na nią na wielką Ludmiłę Ferro.
-Przemyśl to proszę. - Gregorio czuł, że dziewczyna popełnia największy błąd swojego życia, ale przecież to jej decyzja.
-Już przemyślałam, do widzenia. - powiedziała uśmiechnęła się sztucznie i opuściła pomieszczenie. W drzwiach natrafiła na Leona, który wszystko słyszał, i to co usłyszał przybiło go. Jego Ludmiła straciła wszystko o co zawsze walczyła. A może już nie jego Ludmiła i może już dawno to straciła.
-Odchodzisz ? - spytał.
-A co Cię to obchodzi, już rok temu powiedziałeś co o mnie myślisz, zresztą nie Twoja to sprawa, nie Twoje życie, nie Twoi rodzice. Nie jesteś dla mnie nikim ważnym, tak jak ja dla Ciebie. - powiedziała wybiegając z budynku, skupiając na sobie wzrok wszystkich uczniów.
-Leon co się stało ? - spytała Francesca podchodząc do niego, zaraz po tym jak zobaczyła łzy na policzkach dziewczyny. Wiedziała, że pojawienie się Violetty wszystko zniszczyło, zaczęło się wszystko psuć i u niej i blondynki. Violetta zawróciła w głowie jej chłopakowi Marco. Zostawiła dla niego Leona, którego zmieszała z błotem.
-Zdałem sobie sprawę jakim jestem idiotom. - powiedział, odchodząc w kierunku szafek. Wiedział jak wiele stracił.

"W czarnej porywistej burzy co w środku drogi sięga nas nie spełnionym scenariuszem, jak deszczem obrywamy w twarz. "

Szła zapłakana, czuła, że wszystko co było dla niej ważne zniknęło i już nigdy nie wróci. Miała wszystkiego dość. Miała za złe matce, bała się o ojca, cierpiała po stracie Andresa. A przede wszystkim chłopaka, którego kochała a może nadal kocha.
-Ludmiło musimy porozmawiać. - gdy weszła do domu, jej ojciec siedział na kanapie z kopertą w ręku. Była zdziwiona zawsze o tej porze jej ojciec był w pracy. Blondynka usiadła obok swojego ojca.
-Czy coś się stało ? - spytała zdziwiona.
-To dla Ciebie. - powiedział, wręczając jej białą kopertę. Blondynka była zdziwiona i bardzo powoli rozpakowywała rzecz, którą dostała od osoby, którą bardzo kochała.

Ja niżej podpisany Rodrigo Ferro przepisuje mojej jedynej córce wszystkie udziały w korporacji budowlanej, dziedziczy ona również całą resztę majątku.
Rodrigo Ferro ojciec Ludmiły Ferro.

-Tato co to znaczy ? - spytała odrywając wzrok z notarialnego pisma.
-Jestem chory długo z Tobą już nie pomieszkam. - powiedział. Dziewczyna poczuła ukłucie w okolicach serca to wszystko nie może być prawdą, to wszystko musi być jednym chorym snem. Ale okazało się że to najszczersza prawda. Teraz musi zająć się wszystkim, nie ma mowy o normalnym życiu, została sama, zupełnie sama z całym światem jej ojca. Gdy usnął postanowiła pójść do Resto, aby zobaczyć się z Francescą to była jedyna osoba, która potrafiła ją zrozumieć, była w tej samej sytuacji co ona rok temu.
-Cześć Luka zastałam Francescę ? - spytała. Chłopak wskazał schody, które prowadziły do ich mieszkania. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i udała się w kierunku, który jej wskazał. Zapukała do drzwi, otworzyła jej Francesca z kubkiem jakiegoś trunku w ręku.
-Mogę ? - spytała. Włoszka kiwnęła głową i wpuściła Ferro do środka.
-Napijesz się herbaty ? - spytała.
-Jeśli to nie kłopot. - odpowiedziała, siadając na krześle, który znajdował się obok blatu w malutkiej kuchni.
-Żaden. - powiedziała Resto stawiając przed przyjaciółką kubek z gorącą czekoladą. Od momentu w którym zerwała kontakty z Marco stanęła po skromnej stronie blondynki. Zobaczyła w niej kogoś kto był ukryty głęboko w sercu. Zaprzyjaźniła się z nią nie patrząc na przeszłość dziewczyny.
-Mój ojciec umiera. - powiedziała. Francesca zadławiła się napojem, który piła. Współczuła jej i to bardzo.
-Wiesz jeśli byś chciała możesz później zamieszkać z nami. - odpowiedziała jej Włoszka.
-Dzięki ale wszystko co miał mi zapisać od firmy po psa. - powiedziała próbując znów robić dobrą minę do złej gry. Potrafiła grać, ale teraz już nic jej nie wychodziło, nic.
-Co się dzieje ? - spytała szatynka.
-Mam wszystkiego dość. Wszystkiego. - powiedziała, biorąc głęboki łyk czekolady z odrobiną cynamonu.
-Ludmiła możesz na mnie liczyć, zawsze. - odpowiedziała. Pamięta jak podała jej pomocną dłoń, gdy Marco oznajmił jej, że kocha Violettę.
-Dziękuje, bardzo. - odpowiedziała. Odstawiła kubek na blat, pocałowała szatynkę w policzek i wyszła.

"Prędzej czy później los się odwróci, wyrówna bilans poniesionych strat "

W drodze do domu znów napotkała Leona, czuła, że ją prześladuje. Jej przeszłość postanowiła sobie z niej zadrwić i znów stawiać na jej i tak już wyboistej ścieżce.
-Porozmawiajmy. - powiedział stając naprzeciwko Ferro.
-Nie mamy o czym. - odpowiedziała wymijając chłopaka, ale to jej się nie udało. Chłopak był szybszy i zdeterminowany, tym razem tak łatwo nie dałby się spławić.
-Chcę Ci pomóc. - powiedział. Dziewczyna chciała jego pomocy w głębi siebie, ale na zewnątrz, nie chciała. Nie chciała, aby się nad nią litował. Zdała sobie sprawę, że nie mogła być tą jedyną skoro gdy pojawiła się Violetta ona poszła w odstawkę.
-Ale ja nie chcę Twojej pomocy, nie musisz się nade mną litować. - odpowiedziała próbując wyrwać się z uścisku chłopaka. Ale nie miała szans był silniejszy, wyższy, i trenował boks.
-Nie lituje się. Jesteś dla mnie ważna. - odwrócił ją do siebie, po to aby patrzyła w jego oczy.
-Jasne takie bajeczki to możesz wciskać dziewczyną, które są łatwo wierne. Ja nie jestem. Nie dam się tak łatwo mimo tego, że zostanę sama. Bez matki, bez ojca bez jakiejkolwiek perspektywy na kolejny dzień. A ty już równo rok temu pokazałeś, że jestem dla Ciebie nikim ważnym. - gdy mówiła jej głos się łamał, jej oczy zachodziły łzami, trzęsła się. Bała się kolejnego dnia, samotności, wszystkiego i wszystkich. A on stał i patrzył na nią. Zmieniła się i dowiedział się, że przez niego. To on ją zmusił do udawania, aktorstwa, do wszystkiego co można. Odebrał jej całą radość życia. I ignorował, bo zauroczono go.
-Naprawdę chcę Ci pomóc. - powiedział, pochylając się nad nią. Na jej policzek spłynęła pojedyncza łza. Dłoń Leona powędrowała na policzek blondynki. Tak bardzo zawsze chciał być jej księciem, obrońcą, cichym bohaterem. I wszystko zaprzepaścił, zniszczył, zepsuł.
-Trudno mi w to uwierzyć. - powiedziała wpatrzona w jego oczy, zawsze dostrzegała w nich coś magicznego, teraz tak samo, ale mimo wszystko okłamywała się bo tak według niej było o wiele, wiele łatwiej.
-Nie musisz wierzyć, wystarczy, że mi na to pozwolisz. - powiedział, odgarniając kilka kosmyków blond włosów, które opadały na oczy jego byłej dziewczyny. Powoli zaczynało do niego docierać to, że popełnił największy błąd w swoim życiu, zostawił samą sobie dziewczynę, która dokładnie trzy lata temu pokazała mu swoją prawdziwą twarz, miłej, pełnej radości i dobroci dziewczyny. A to wszystko później to była maska, gdy jej życie zaczęło się walić jak domek z kart. To wszystko ją przerastało. Nie była w stanie sobie z tym wszystkim poradzić, aż w końcu spadła na dno, i pilnowała aby ono nie odpadło. I zaczynała mieć wrażenie, że jest już bliska spadnięcia jeszcze niżej, o ile niżej się da.
-I co ty zrobisz ? Co ty o mnie w ogóle wiesz. Co wiesz o mojej matce, która zostawiła ojca dla młodego Hiszpańskiego fotografa, co wiesz o moim ojcu, który jest chory na raka, i niedługo umrze, co wiesz o Andresie, który od roku jest w śpiączce i co wiesz o mnie ? Skoro przez rok miałeś mnie za największego wroga, choć właściwie ja nie wiem dlaczego ? Co wiesz o tym jak się czuję ? Co wiesz o moim życiu ? Co wiesz, żeby wiedzieć jak mi pomóc ? - płakała, drżała, szlochała, cierpiała. Jej życie było jedną wielką kpiną. Nikt by nie pomyślał, że tak skończą się losy wielkiej, zawsze pomocnej rodziny Santany i Rodrigo Ferro. Oni sami jeszcze rok temu nie pomyśleliby, że ich dwudziestoletnie małżeństwo tak się skończy, a na tym najbardziej straci Ludmiła ich kochana córeczka.
-Proszę pozwól mi sobie pomóc. - powiedział przytulając ją do siebie, tak bardzo tego potrzebowała, ale nie chciała się do tego przyznać. Nie potrafiła.
-Nie Leon nie- odpowiedziała i odeszła w kierunku swojego domu, chciała zaszyć się w zaciszu swojego pokoju, cisza była tym co dawało jej otuchę. Cisza była jej królestwem. Może się to wydawać dziwne bo dziewczyna chciała być piosenkarką, chciała bo już nie chcę. Znów płakała, to było najlepsze rozwiązanie na wszystko. Łzy są zwierciadłem duszy, jej dusza jest krucha, jest jak ze szkła jeden niekontrolowany ruch i owe szkło rozpadnie się na tysiące malutkich kawałeczków. Tak było i w przypadku blondynki, której dusza składa się z tysięcy różnych kawałeczków, których skleić nie daje osobie, która się na tym zna.


"Kiedy rezygnowałem z miłości, to nie było niczego warte. "

Siedział w swoim pokoju, i zastanawiał się jak mógłby pomóc dziewczynie, którą kiedyś kochał. Kiedyś ? Sam nie wiedział, czy ten termin jest jeszcze aktualny, owszem wiedział, że zranił ją najmocniej jak tylko mógł, ale przecież ona też to zrobiła, całując Tomasa, a może to było zupełnie inaczej. Jego przyjaciel Maxi mówił, że to Hiszpan pocałował Ludmiłę, aby odegrać na nim, ale on mu nie wierzył, a może powinien ? W końcu gdy rozmawiał z nią, widział w jej oczach coś co poddawało go wątpliwością. A mimo wszystko uwierzył Heredi. Był aż tak ślepy, nie widząc, że za każdym razem gdy go mija z jej twarzy znika uśmiech ? Czy był tak głupi , nie rozumiejąc słów, które mówią do niego jego przyjaciele ? Czy nie miał uczuć, udając, że nie kocha jedynej dziewczyny, która zna jego serce na pamięć ?
-Nie poddam się. Nie tak łatwo. - powiedział zgniatając kartkę, na której próbował napisać piosenkę na zajęcia Pablo. Wiedział, że jeśli nie spróbuję straci jakiekolwiek szansy na bycie szczęśliwym. Na bycie wsparciem na jego Ludmiły.

"Kiedy Twoja ręka znajdzie rękę przeznaczoną do uścisku. Nie odpuszczaj."

Siedziała w swoim pokoju i słuchała ciszy, która jej towarzyszyła. Czekała przy łóżku ojca na ostatnią chwilę. Płakała, patrząc w jego oczy. Towarzyszył jej pan Verdas i pan Ponte przyjaciele jej ojca, osoby, które każdego dnia ukrywały przed nią tak straszną prawdę.
-Pójdę zadzwonić do cioci prosiła, żeby do niej zadzwonić. - powiedziała wstając z krzesła i udała się do kuchni, w której stał Leon i pił herbatę. Nie wiedziała, że chłopak jest w jej domu. Przeszłość grała jej na nerwach, i to strasznie.
-Nie odtrącaj mnie, proszę. - powiedział, odkładając kubek na szafkę i przybliżając się do blondynki.
-Ty mnie odtrąciłeś, nie chcę być gorsza. - powiedziała cofając się kilka kroków.
-Ludmiła.
-Nie Ludmiła uwierzyłeś Tomasowi, nie mi nie Fran, nie Maxiemu tylko jemu i Twojej kochanej Violetcie. Temat jest skończony Leon. Nie wiem może za miesiąc, rok, nie dziś. To dla mnie za dużo. - odpowiedziała wychodząc z pomieszczenia. Kochała chłopaka, ale straciła do niego zaufanie.
Dwa dni później, została zupełnie sama. Jej ojciec odszedł szepcząc ' Nie odtrącaj go, on chcę Ci pomóc, wiem, że go kochasz. Nie okłamuj się, pamiętaj zawsze będę Cię kochał. '
Stała wpatrzona w jego nagrobek, odeszła jedyna osoba, która jej nie zawiodła. Odszedł te, któremu w stu procentach ufała. Została definitywnie sama.
-Przykro mi – obok niej stał nie kto inny jak Leon. Miała dziwne wrażenie, że jej ojciec będzie chciał z góry kierować jej losem. Nie odezwała się nie potrafiła, nie tu. Chłopak po chwili milczenia udał się w kierunku bramy cmentarza. Po kilku minutach dziewczyna zrobiła to samo, chciała go dogonić. Okłamywała się, że będzie dobrze, gdy będzie sama. Gdy odrzuci jedyną osobę, którą naprawdę kochała, kocha i zawsze będzie kochać.
-Leon zaczekaj. - powiedziała podbiegając do chłopaka. Verdas przystanął i odwrócił się w kierunku głosu blondynki. Dziewczyna biegła w kierunku chłopaka nie zauważyła korzenia, który wystawał z ziemi i upadła w ręce Leona.
-Ej widzisz a może potrzebujesz mojej pomocy. - powiedział żartobliwie.
-Jakby się zastanowić to może i jej potrzebuje. Przecież nie znam się na tej całej budowlance tak samo dobrze, jak ulubiony chłopak w mniemaniu mojego taty. - powiedziała, uśmiechając się do chłopaka, pierwszy raz od dłuższego czasu, naprawdę szczerze. I z wielką ilością uczucia.
-Doszedłem do wniosku, że jestem największym głupkiem na świecie. - powiedział pomagając jej stanąć na równe nogi. Dziewczyna uważnie się mu przyglądała. A on kontynuował.
-A to dlatego, że uwierzyłem mojemu niby przyjacielowi i jego dziewczynie. Dałem sobie wmówić , że nie czuję tego, co czuję. Że Cię kocham. - powiedział, powoli przybliżając się do jej twarzy, jedną dłonią odgarną z jej twarzy kosmyki włosów, a drugą unosząc lekko jej podbródek po czym delikatnie musnął jej wargi. Robił to bardzo powoli. Odsunął się od niej patrząc prosto w jej oczy, próbował z nich wyczytać uczucia jakie znajdowały się w środku blondynki, która trzy lata wcześniej skradła jego serca i chyba zrobiła to na dobre, zresztą z pełną wzajemnością.

"Niczyje ramiona nie wzniosłyby mnie tak wysoko. "

Rok później …

Stała niedaleko gabinetu jej przyjaciela. Od jakiegoś czasu czuła się dziwnie. Kiedyś miała problemy zdrowotne wynikające ze stresu jaki wtedy jej towarzyszył. Bała się wyników badań. I mimo tego, że Maxi potrafił odwracać kota ogonem to wiele razy i ona i jego dziewczyna Francesca, miały ochotę mu przyłożyć, pierwszą lepszą rzeczą, którą miały pod ręką.
-Pani Ludmiła Ferro. - powiedziała pielęgniarka wyglądając zza drzwi gabinetu Ponte. Chłopak siedział na skórzanym fotelu i uśmiechał się lekko w jej kierunku.
-Gratuluję. - powiedział.
-Czego ? - spytała zdziwiona siadając naprzeciwko chłopaka.
-Będziesz mamusią. - odpowiedział na pytanie zadane przez blondynkę.
-Naprawdę ? - spytała zdziwiona.
-Tak. - powiedział. Przytulając ją do siebie. - Leon będzie w niebie. - dodał.
Dziewczyna z wątpliwościami udała się do domu, nie była pewna czy Leon będzie szczęśliwy po jej nowinie. Ale jeśli Maxi mówi, że będzie to powinien być.
-Jestem – powiedziała zdejmując z siebie płaszcz i kładąc kluczyki od samochodu na komodzie.
-W salonie jestem ! - krzyknął. Dziewczyna niepewnym krokiem weszła do dużego pomieszczenia, w którym znajdował się jej ukochany.
-Dziękuję. - powiedział, biorąc ją na ręce i całując najpierw w czoło a później w policzek.
-Za co ? - spytała zdziwiona zachowaniem chłopaka.
-Maxi nie umie trzymać języka za zębami. - powiedział, kołysząc ją w rytm grającej w jego głowie muzyki.
-Nie jesteś zły ? - spytała. Chłopak, spojrzał na nią, złapał ją za nogi i plecy. Z wysokości spojrzał na nią.

-Jestem. - powiedział podchodząc do sofy, która znajdowała się w centrum salonu. Położył ją na niej i pochylił się lekko. - Jestem cholernie zły, że nie dałaś mi szansy, gdy ją chciałem dokładnie półtora roku temu. - powiedział, całując dziewczynę tak samo jak w pamiętny dzień odejścia jej ojca. Oderwał się od niej, położył obok niej i przytulił do jeszcze płaskiego brzucha, ale dokładnie za osiem miesięcy i dwa tygodnie zostanie tatusiem, dziecka dziewczyny, którą kochał, pomimo tego, że stało to pod znakiem zapytania.  


Leomila :-) 
Kocham.