Ile was tu było:

czwartek, 12 grudnia 2013

11. Maxi i Naty

Hejka wam moi drodzy czytelnicy, jest was coraz więcej :-)
Po pierwsze bardzo dziękuje za wszystkie pozostawione pod poprzednimi postami komentarze, z waszej strony było to dla mnie motywacją. Więc stworzyłam nową historie NAXI. Nie wiem czy wam się spodoba.
Po drugie chcę was bardzo przeprosić, za tak długą nie obecność, ale miałam trochę nauki jak to w liceum, zbliża się koniec semestru więc trzeba się poprawiać. Ale  zrewanżuje się w czasie przerwy świątecznej. Jeszcze raz bardzo was przepraszam :-(
Zapraszam was do czytania mojej historii i oczywiście o pozostawienie po sobie śladu w formie komentarzy.
To co miłej lektury :-)


Taka historia ma na ogół niekorzystny przebieg. Życie obydwu osobą płata figle, zmienia swoje zakończenie linijkę przed końcem historii. Nie zważając na to jak powodzi się jej bohaterom. I często przybieramy motto „Żyj tak jakby każdy dzień był Twoim ostatnim”. Czy jest tu coś dającego nam do myślenia? Zapewne. Człowiek bez względu na to jak różny jest od innych, potrafi o siebie walczyć, ale często jego walka kończy się na piątej rundzie, na rundzie o życie i śmierć. Ale czy jesteśmy w stanie ją wygrać?
Natalia Rico cicha, spokojna mogłoby się wydawać, że szczęśliwa. Ale nie do końca. Straciła wszystko co miała. I nie chodzi mi tu o dobra materialne, ale o pewność siebie i o usytuowanie swojej wartości. Niby dla niektórych z nas rzecz nie istotna, ale jednak. Dla niej było to wszystko.
Maximiliano Ponte, niby uważany za zapatrzonego w siebie chłopaka, który ma wszystko co tylko można zapragnąć. Ale to tylko maska, jaką zakłada wychodzą z domu. Ale przeglądając się w lustrze próbuje dojrzeć kogoś kim jest. Tego prawdziwego siebie. Tego, którego nie udaje.
Oni nie są zawodowymi bokserami, ani nie walczą na prawdziwym ringu. Ich rękawicami jest to co mają najcenniejsze, przeciwnikami może wszyscy inni, których znają. A ringiem, miejsce, w którym żyją bez względu na to co ich spotka.
-Tylko nadzieja pozwala ujrzeć to, co nieuchwytne i dokonać tego, co niemożliwe- znów słyszała ten sam głos. Słyszy go co noc od jakiegoś czasu. Cały czas śni się jej to jak upada, po mocnym ciosie od kogoś kogo twarzy nie widzi. Budzi się z uczuciem ulgi, że to jednak nie jest prawdą, że żyje a to tylko sen. Otworzyły się drzwi do jej pokoju, stanęła w nich siwa kobieta trzymająca w ręku kubek z gorącym napojem.
-Słoneczko znów ci się coś śniło?- spytała bardzo czule tak jak na babcie przystało.
-Tak. Ale nie wiem dlaczego.
-Wiesz sny czasami mają jakieś drugie dno. Ta walka może symbolizować prawdziwą walkę na życie i śmierć.
-I tego się boje.
-Pamiętaj, że jeśli odniesiesz porażkę na Twojej drodze stanie ktoś, kto Ci pomoże się z niej wygrzebać.- odpowiedziała i wyszła pozostawiając dziewczynę ze zdaniem, które wypowiedziała wcześniej. Położyła się na łóżku i usnęła.
Pewien chłopak nie mógł zasnąć po kolejnej kłótni z rodzicami. Chciał im się przeciwstawić, ale ich musi zawsze być wyżej. Są bogaci i myślą, że mogą wszystko. Często się mylą. Nie patrzą na to czy on jest szczęśliwy. Ale już się do tego przyzwyczaił, że jest zdany tylko na siebie. Mimo to słowa, które usłyszał od pewnej kobiety w parku ciągle odbijają się echem w jego głowie
-Impossible is nothing
-Skąd pani to wie?
-Chłopcze ja to wiem bo żyje tu już dość długo.
Co miała tak właściwie na myśli? Co chciała mu powiedzieć? Tego się nie dowiedział bo zniknęła. Tak zniknęła to nie mój wymysł. Zostawiając go samego sobie.
Następny dzień był deszczowy, ponury i zimny niby wiosna. Szedł do szkoły w podłym nastroju miał dość ciągłego przekomarzania się z rodzicami. Nic im nie pasowało, kompletnie nic. Wszedł do szkoły, był kimś bardzo lubianym. Wszyscy szanowali jego zdanie, a dziewczyny oglądały się za nim. Ale tego dnia nie uśmiechnął się do nikogo. Nie chciał.
Ona chodziła do tej samej szkoły co on. Ale nie znała go, aż tak dobrze. Widziała go kilka razy, rozmawiała z nim jeden jedyny raz. Ale dziś wszystko miało potoczyć się zupełnie inaczej. Bo dziś ktoś miał namieszać w ich historii, która była zapisana już dużo wcześniej.
Stała ze swoją przyjaciółką. Cieszyła się razem z nią z tego, że ta będzie miała siostrę. Ale na ich drodze stanął chłopak, którego nie chciały więcej zobaczyć.
-Witajcie jak się miewacie?- spytał brunet, dużo wyższy od nich z uśmiechem, którego nienawidziła.
-Po co tu przyjechałeś?- spytała próbując nie patrzeć w jego oczy.
-Mówiłem, że nie zapomnisz, że ze mną się nie zadziera- powiedział, ściskając jej dłoń, z całej siły. Aż zrobiła się czerwona z bólu.
-Co ja ci takiego zrobiłam?- spytała
-Dobrze wiesz tylko wolisz udawać- powiedział uśmiechając się do niej szyderczo.
-Zostaw ją- usłyszeli głos podobny w pewien sposób do głosu bruneta stojącego naprzeciwko Natalii. Ale był to Maxi. Owszem uważany był za bezduszną i nic nie czującą osobowość, ale w stosunku do kobiet taki nie był. Nie potrafił.
-Bo co? - spytał
-Bo ja mogę o wiele więcej niż ty. Tu wszyscy się mnie boją, i zrobią wszystko co im karze. Nawet jeśli mieliby komuś zrobić krzywdę- powiedział unosząc jedną z brwi do góry. Chłopak puścił dłoń zdenerwowanej nastolatki i odszedł. Zapewne stchórzył.
-Dziękuje Ci – powiedziała nie patrząc na jego twarz. Słyszała o nim dużo trochę się go bała. Twardy jak głaz, nie mający uczuć. Ale to nie jej słowa, ona zawsze w ludziach widziała tą dobrą stronę.
-Ej nie bój się ja Ci nic nie zrobię. - powiedział z przekonaniem.
-Nie boje się Ciebie, tylko jego. - odpowiedziała siadając na zimnej posadzce.
-A nie możesz komuś tego powiedzieć?- spytał. Siadając obok niej.
-Komu starszej babci powiedzieć, że mam wszystkiego dość i po co ją denerwować? - spytała ze łzami.
-Wiesz prawda jest najlepsza dla każdego
-Tylko co to jest prawda? Kilka głupich zdań, na ogół mniej wartych i bardziej bolesnych niż ich ubarwiona wersja.
-A lepiej żyć w kłamstwie, żeby chronić resztę, swojej duszy? Ostatkiem sił pielęgnować zamglony obraz dawnych marzeń, naiwnie wierząc, że kiedyś się spełnią?
-Tak.... Chociaż jak tak by się głębiej zastanowić to nie dobry sposób na przetrwanie.
-Wiesz choć ból rzeczywistości może Cię zabić, ma on zarazem kojące zdolności.
-A skąd to wiesz? - spytała. A on zamilknął, po czym wstał z podłogi i oddali się kawałek.
-Zapamiętaj prawda Cię wyzwoli- powiedział i skręcił w korytarzu.
-Albo i nie- odpowiedziała cicho, usłyszała dzwonek na lekcję i udała się na kolejne zajęcia. Poczuła, że chłopak ma dobre intencje ale sam jest zagubiony, jest zamknięty w sześcianie, w którym panuje ciemność. Będąc w niej, człowiek czuje się co najmniej zdekoncentrowany. Szuka jakiegokolwiek wyjścia. Jest zagubiony wśród ciemnej otchłani. I dopiero tam zdaje sobie sprawę, że każdy krok jaki zrobi ma duże znaczenie. Bo wystarczy jeden omylny ruch, w każdą z możliwych stron i wszystko pryska niczym bańka mydlana. Będąc w tak beznadziejnym położeniu narasta w nas uczucie strachu, samotności i tego, że każdy dzień może być tym ostatnim. W takiej sytuacji boimy się iść na przód i ruszyć się w tył, ale straszne jest również stanie w miejscu. Najłatwiejszym wyjściem z tej sytuacji byłoby nie robić kompletnie nic, poddać się i wywiesić flagę koloru białego. Przecież tego nikt nam nie zabroni. Jednak czy wtedy bylibyśmy z siebie zadowoleni? Czy takie rozwiązanie byłoby dla nas szczęśliwe? Nie czując spełnienia i smaku walki o siebie samego?
I chłopak był właśnie w takiej sytuacji. Z jednej strony on i to co on czuje, lecz z drugiej strony jego rodzice, którzy nie tolerują sprzeciwu. A on nie potrafi się postawić wie, że jest od nich w pełni zależny.
Siedział w swoim pokoju i myślał o dziewczynie, w której obranie dziś stanął. Dużo o niej słyszał od swoich znajomych o tym, że jest zawsze uśmiechnięta, pomocna i szczęśliwa. A ona ich tylko okłamuje, czego się boi? Może tego, że nikt jej nie pomoże. Że wszyscy się od niej odwrócą. Ale tego nie wiedział. Bo przecież nie potrafi czytać w myślach. Położył się na swoje łóżko i gapił się w sufit tak jakby chciał tam znaleźć odpowiedz.
Kilka dni później
Dziewczyna od paru dni zastanawiała się nad słowami usłyszanymi od Maxi'ego. Ona nie potrafi przed samą sobą przyznać, że to jak się zachowuje to jedna wielka fikcja. Cały jej wyimaginowany świat, kiedyś runie. Kiedyś będzie musiała stawić czoła wszystkiemu, co ją otacza.
-Spójrzcie czy to nie Natalia Rico ta nic nie warta osóbka, która nie ma nic?- spytała blondynka stając naprzeciw niej. Brunetka nie mówiła nic, czekała na kolejne ciosy. Już dawno zdała sobie sprawę, że nie warto jest próbować „odszczeknąć się” bo to do niczego nie prowadzi a nawet może ją zniszczyć.
-Zobaczcie mowę jej odjęło.- uśmiechnęła się. Chciała ją upokorzyć, lubiła miażdżyć takich jak ona. Nic nie wartych, nie znaczących. Nastolatkowie patrzyli na dziewczyny, wszyscy byli po stronie tej słabszej, ale nikt nie potrafił sprzeciwić się blondynce. Poza nie wysokim brunetem.
-Co chcesz tym zwojować Lu? - spytał, przeżuwając gumę, i patrząc w telefon.
-Trzeba pokazać tym „istotą” gdzie jest ich miejsce- odpowiedziała uśmiechając się do niego, wydawać by się mogło, że jest bardzo podobna do niego. Nic bardziej mylnego, ona była zepsuta do szpiku kości, nie miała skrupułów. Była jak zwierzę, które dla zdobyczy zrobi wszystko.
-Zacznij od znalezienia swojego miejsca- powiedział, wypluwając zawartość jamy ustnej do stojącego obok kosza.
-Co?- spytała, po czym z jej twarzy zniknął uśmiech.
-To co słyszałaś. Ty w tej szkole jesteś najgorszą osobą, a nie ona. - odpowiedział chowając telefon do kieszeni.
-Maxi co ty mówisz?- spytała rozglądając się po korytarzu.
-To co słyszysz. Więc radzę Ci się zmienić bo w przyszłości to ty będziesz na jej miejscu, i co wtedy zrobisz? - spytał i odszedł. Dziewczyna nie wiedziała co ma teraz zrobić. Uwarzyła się, za kogoś lepszego, a teraz ktoś wydawać by się mogło z jej sfery. Uświadamia jej, ze robi źle.
-Przepraszam- powiedziała podając dłoń Natalii, dziewczyna zawahała się ale uścisnęła ją.
-Nie gniewam się – odpowiedziała i odeszła. Szła parkiem w poszukiwaniu chłopaka, który znów ją uratował. Siedział pod rozłożystym dębem i wpatrywał się w słońce, które przechodziło, przez gałęzie drzewa.
-Dziękuje- powiedziała opierając się o pień.
-Nie masz za co. To normalne, że człowiek pomaga człowiekowi.
-Nawet jeżeli ten drugi jest z innych sfer?- spytała
-Nawet , mi to nie robi żadnej różnicy. Ja nie jestem taki jak moi rodzice. Ja nie stawiam na majątek czy sławę, zbudowaną na tym, że udaje się kogoś kim się nie jest- odpowiedział jej, pokazując aby usiadła obok.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- spytała
-To, że mieszkasz z takimi osobami, które chcą zrobić z Ciebie kogoś kto będzie dążył do wszystkiego po trupach.- powiedział nasuwając na nos okulary przeciwsłoneczne.
-A czy ty tego chcesz? - spytała podciągając nogi pod brodę.
-I tu zaczynają się schody. Ja w gruncie rzeczy nie mam nic do gadania. Nie mam wyjścia z klatki, w którą zostałem zamknięty.- powiedział odwracając się w kierunku dziewczyny.
-Zawsze jest wyjście nawet z sytuacji z góry przegranej- odpowiedziała. Nie dziwili się, że mają takie podejście do życia. To nic dziwnego u ludzi, którzy do końca nie są szczęśliwi. On ma rodziców, którzy nie zwracają na niego większej uwagi, a ona po prostu rodziców nie ma.
-Naty życie to jedyna gra, w której bez względu na to jaką wybierzesz taktykę. Wynik jest już dawno ustalony.- odpowiedział, bez żadnych emocji. Po jego słowach nic nie mówiła, nie potrafiła znaleźć racjonalnej odpowiedzi na to co powiedział chłopak.
Wieczorem wróciła do domu, w salonie siedziała jej ciocia Ignes razem z mężem Cristianem wyczuła, że coś jest nie tak, ale bała się usłyszeć co jest powodem takiego zachowania ciotki. Ciotka Ignes filozof, który najprościej potrafi wszystko wytłumaczyć. Sens życia i śmierci. Była dla niej jak mama a wujek Cristian jak ojciec. Usiadła pomiędzy nimi na czarnej i skórzanej sofie.
-Nati słonko pamiętasz jak mówiłam Ci o tym, że życie przemija tak jak wszystko co istnieje na świecie.
-Ciociu do czego zmierzasz?
-Babcia zmarła dwie godziny temu- powiedziała i rozpłakała się, a Natalia czuła, że jej życie traci sens trzecia najważniejsza osoba w jej życiu, odeszła. Wstała z sofy i udała się do swojego pokoju. Usłyszała dzwonek przychodzącego sms'a.
NATI SPOTKAJMY SIĘ ZA GODZINĘ W KAWIARNI OBOK SZKOŁY.
MAXI.
Dziewczyna nie chciała wychodzić, ale postanowiła się komuś wyżalić.
-Ciociu pójdę się przejść- powiedziała kobiecie, która pisała telegramy do członków rodziny w związku z tym co się stało.
-Dobrze tylko uważaj na siebie. - odpowiedziała uśmiechając się do siostrzenicy.
Założyła płaszcz, ponieważ tego wieczora padał deszcz. Tak jakby świat chciał uświadomić jej, że jej babcia była kimś bardzo ważnym nie tylko dla niej. I że wszyscy tracą kiedyś kogoś bliskiego.
Weszła do budynku, rozglądała się w poszukiwaniu chłopaka, z którym miała się spotkać. Siedział w ciemnym kącie i popijał sok, podeszła do niego.
-Cześć – powiedziała, krótko bez uśmiechu, praktycznie bez niczego. Zobaczył jej czarny strój, domyślił się, że coś jest nie tak.
-Może wyjdziemy na zewnątrz już przestało padać- powiedział dziewczyna tylko kiwnęła głową.
Szli pustą alejką, pięknego parku. Drzewa rosły w nim w jednym rzędzie.
-Czy mogę?- spytał pokazując na paczkę papierosów, które wyciągnął z kieszeni kurtki. Mieli już 19 lat a jednak czuli się jakby łamali przepisy.
-Jasne w końcu wszystko jest dla ludzi- odpowiedziała mu.
-Co się stało?- spytał.
-Moja babcia umarła- odpowiedziała.
-Przykro mi- odpowiedział.
-Gdy siedziałam w pokoju zastanawiałam się czy powinnam się smucić, czy cieszyć- powiedziała siadając na ławce.
-I jaki wniosek? - spytał opierając się o drzewo.
-Że śmierć to ostatni przystanek w naszym życiu i powinniśmy się smucić- powiedziała, była wierząca, ale trochę inaczej. Wierzyła, że jest Bóg i jest niebo. Ale nie wiedziała czy dusza ludzka tam trafia.
-Mylisz się, śmierć nie jest ostatnim przystankiem, śmierć to przesiadka do innego pociągu, wolniejszego, wygodniejszego, piękniejszego.- powiedział i zgasił papierosa.
-Coś jak bilet czy przepustka do innego świata?- spytała kierując wzrok w jego stronę.
-Niewiedza jest błogosławieństwem – westchnął bardziej do siebie niż do swojej towarzyszki.
-Słucham?- spytała. Chłopak zajął miejsce obok niej. Chwycił jej zimną dłoń.
-Bo widzisz śmierć to coś nieuniknionego, tak jak porażki czy tryumfy. Każdego z nas spotka. Nie ma ludzi nieśmiertelnych- powiedział.
-Po co mi to mówisz?
-Sam nie wiem, może dlatego, że jesteś osobą, która jest podobna do mnie. Wnętrze tak bardzo różniące się od części zewnętrznej. - powiedział, po czym wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza, kopertę i podał ją dziewczynie.
-Co to?
-Przekonasz się jak otworzysz i przeczytasz, tylko proszę Cię zrób to jak wrócisz do domu- powiedział uśmiechając się do niej. Pierwszy raz od... praktycznie zawsze.
-A jakaś wskazówka?
-Nie- odpowiedział i wstał z ławki i odszedł. Dziewczyna posiedziała jeszcze chwilę i udała się do swojego domu. Usiadła na kanapie i otworzyła kopertę, którą wcześniej dostała od przyjaciela. Tak był jej przyjacielem. Bo był z nią w trudnej chwili takiej jak dziś, bo stawał w jej obronie nie oczekując nic w zamian. Z owej koperty wyjęła białą kartkę.

„Potrzebne są szare i nijakie dni, potrzebne są niechciane łzy, potrzebne milczące i mroczne sny,
Potrzebny ból i strach, potrzebny wątpliwości czas, jak noc, która po to jest, aby słońce mogło zajść
Potrzebny jest, każdy lęk, potrzebny bez celu gniew, jak noc, która po to jest, by słońce mogło zajść”
Musisz pamiętać, że wszystko co nas spotyka, jest w pewnym sensie receptą na dobro i zło. I nie mów, że boisz się nieznanego, powinnaś bać się tylko tego, że możesz stracić to co masz. Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć, nie tylko jako przyjaciela, jako twoje odbicie.
Pamiętaj w życiu wszystko jest potrzebne. Wszystko co złe, abyś mogła wygrać z nimi całościową bitwę. I przegrać bezpośrednie walki, i tryumfować”

Mojej historii to właściwie koniec. Nic dodać, nic ująć. A Naty i Maxi wspierają się po dziś dzień. Razem nie osobno. Zawsze mogą na siebie liczyć. Jak to mówią na dobre i na złe. Ich historia ma happy- end. Ale czy kolejna, czy historia tych innych musi się tak skończyć? Oni mieli szczęście, są szczęśliwi ze sobą i niech tak już zostanie. Wygrali to wszystko co musieli.

                                                ***************************
I jak? Proszę o szczere opinię. 
Następni będą Leon i Ludmiła pasuje?