Po pierwsze bardzo dziękuje za wszystkie pozostawione pod poprzednimi postami komentarze, z waszej strony było to dla mnie motywacją. Więc stworzyłam nową historie NAXI. Nie wiem czy wam się spodoba.
Po drugie chcę was bardzo przeprosić, za tak długą nie obecność, ale miałam trochę nauki jak to w liceum, zbliża się koniec semestru więc trzeba się poprawiać. Ale zrewanżuje się w czasie przerwy świątecznej. Jeszcze raz bardzo was przepraszam :-(
Zapraszam was do czytania mojej historii i oczywiście o pozostawienie po sobie śladu w formie komentarzy.
To co miłej lektury :-)
Taka historia ma na ogół niekorzystny
przebieg. Życie obydwu osobą płata figle, zmienia swoje
zakończenie linijkę przed końcem historii. Nie zważając na to
jak powodzi się jej bohaterom. I często przybieramy motto „Żyj
tak jakby każdy dzień był Twoim ostatnim”. Czy jest tu coś
dającego nam do myślenia? Zapewne. Człowiek bez względu na to jak
różny jest od innych, potrafi o siebie walczyć, ale często jego
walka kończy się na piątej rundzie, na rundzie o życie i śmierć.
Ale czy jesteśmy w stanie ją wygrać?
Natalia Rico cicha, spokojna mogłoby
się wydawać, że szczęśliwa. Ale nie do końca. Straciła
wszystko co miała. I nie chodzi mi tu o dobra materialne, ale o
pewność siebie i o usytuowanie swojej wartości. Niby dla
niektórych z nas rzecz nie istotna, ale jednak. Dla niej było to
wszystko.
Maximiliano Ponte, niby uważany za
zapatrzonego w siebie chłopaka, który ma wszystko co tylko można
zapragnąć. Ale to tylko maska, jaką zakłada wychodzą z domu. Ale
przeglądając się w lustrze próbuje dojrzeć kogoś kim jest. Tego
prawdziwego siebie. Tego, którego nie udaje.
Oni nie są zawodowymi bokserami, ani
nie walczą na prawdziwym ringu. Ich rękawicami jest to co mają
najcenniejsze, przeciwnikami może wszyscy inni, których znają. A
ringiem, miejsce, w którym żyją bez względu na to co ich spotka.
-Tylko nadzieja pozwala ujrzeć to, co
nieuchwytne i dokonać tego, co niemożliwe- znów słyszała ten sam
głos. Słyszy go co noc od jakiegoś czasu. Cały czas śni się jej
to jak upada, po mocnym ciosie od kogoś kogo twarzy nie widzi. Budzi
się z uczuciem ulgi, że to jednak nie jest prawdą, że żyje a to
tylko sen. Otworzyły się drzwi do jej pokoju, stanęła w nich siwa
kobieta trzymająca w ręku kubek z gorącym napojem.
-Słoneczko znów ci się coś śniło?-
spytała bardzo czule tak jak na babcie przystało.
-Tak. Ale nie wiem dlaczego.
-Wiesz sny czasami mają jakieś drugie
dno. Ta walka może symbolizować prawdziwą walkę na życie i
śmierć.
-I tego się boje.
-Pamiętaj, że jeśli odniesiesz
porażkę na Twojej drodze stanie ktoś, kto Ci pomoże się z niej
wygrzebać.- odpowiedziała i wyszła pozostawiając dziewczynę ze
zdaniem, które wypowiedziała wcześniej. Położyła się na łóżku
i usnęła.
Pewien chłopak nie mógł zasnąć po
kolejnej kłótni z rodzicami. Chciał im się przeciwstawić, ale
ich musi zawsze być wyżej. Są bogaci i myślą, że mogą
wszystko. Często się mylą. Nie patrzą na to czy on jest
szczęśliwy. Ale już się do tego przyzwyczaił, że jest zdany
tylko na siebie. Mimo to słowa, które usłyszał od pewnej kobiety
w parku ciągle odbijają się echem w jego głowie
-Impossible is nothing
-Skąd pani to wie?
-Chłopcze ja to wiem bo żyje tu już
dość długo.
Co miała tak właściwie na myśli? Co
chciała mu powiedzieć? Tego się nie dowiedział bo zniknęła. Tak
zniknęła to nie mój wymysł. Zostawiając go samego sobie.
Następny dzień był deszczowy,
ponury i zimny niby wiosna. Szedł do szkoły w podłym nastroju miał
dość ciągłego przekomarzania się z rodzicami. Nic im nie
pasowało, kompletnie nic. Wszedł do szkoły, był kimś bardzo
lubianym. Wszyscy szanowali jego zdanie, a dziewczyny oglądały się
za nim. Ale tego dnia nie uśmiechnął się do nikogo. Nie chciał.
Ona chodziła do tej samej szkoły co
on. Ale nie znała go, aż tak dobrze. Widziała go kilka razy,
rozmawiała z nim jeden jedyny raz. Ale dziś wszystko miało
potoczyć się zupełnie inaczej. Bo dziś ktoś miał namieszać w
ich historii, która była zapisana już dużo wcześniej.
Stała ze swoją przyjaciółką.
Cieszyła się razem z nią z tego, że ta będzie miała siostrę.
Ale na ich drodze stanął chłopak, którego nie chciały więcej
zobaczyć.
-Witajcie jak się miewacie?- spytał
brunet, dużo wyższy od nich z uśmiechem, którego nienawidziła.
-Po co tu przyjechałeś?- spytała
próbując nie patrzeć w jego oczy.
-Mówiłem, że nie zapomnisz, że ze
mną się nie zadziera- powiedział, ściskając jej dłoń, z całej
siły. Aż zrobiła się czerwona z bólu.
-Co ja ci takiego zrobiłam?- spytała
-Dobrze wiesz tylko wolisz udawać-
powiedział uśmiechając się do niej szyderczo.
-Zostaw ją- usłyszeli głos podobny w
pewien sposób do głosu bruneta stojącego naprzeciwko Natalii. Ale
był to Maxi. Owszem uważany był za bezduszną i nic nie czującą
osobowość, ale w stosunku do kobiet taki nie był. Nie potrafił.
-Bo co? - spytał
-Bo ja mogę o wiele więcej niż ty.
Tu wszyscy się mnie boją, i zrobią wszystko co im karze. Nawet
jeśli mieliby komuś zrobić krzywdę- powiedział unosząc jedną z
brwi do góry. Chłopak puścił dłoń zdenerwowanej nastolatki i
odszedł. Zapewne stchórzył.
-Dziękuje Ci – powiedziała nie
patrząc na jego twarz. Słyszała o nim dużo trochę się go bała.
Twardy jak głaz, nie mający uczuć. Ale to nie jej słowa, ona
zawsze w ludziach widziała tą dobrą stronę.
-Ej nie bój się ja Ci nic nie zrobię.
- powiedział z przekonaniem.
-Nie boje się Ciebie, tylko jego. -
odpowiedziała siadając na zimnej posadzce.
-A nie możesz komuś tego powiedzieć?-
spytał. Siadając obok niej.
-Komu starszej babci powiedzieć, że
mam wszystkiego dość i po co ją denerwować? - spytała ze łzami.
-Wiesz prawda jest najlepsza dla
każdego
-Tylko co to jest prawda? Kilka głupich
zdań, na ogół mniej wartych i bardziej bolesnych niż ich
ubarwiona wersja.
-A lepiej żyć w kłamstwie, żeby
chronić resztę, swojej duszy? Ostatkiem sił pielęgnować zamglony
obraz dawnych marzeń, naiwnie wierząc, że kiedyś się spełnią?
-Tak.... Chociaż jak tak by się
głębiej zastanowić to nie dobry sposób na przetrwanie.
-Wiesz choć ból rzeczywistości może
Cię zabić, ma on zarazem kojące zdolności.
-A skąd to wiesz? - spytała. A on
zamilknął, po czym wstał z podłogi i oddali się kawałek.
-Zapamiętaj prawda Cię wyzwoli-
powiedział i skręcił w korytarzu.
-Albo i nie- odpowiedziała cicho,
usłyszała dzwonek na lekcję i udała się na kolejne zajęcia.
Poczuła, że chłopak ma dobre intencje ale sam jest zagubiony, jest
zamknięty w sześcianie, w którym panuje ciemność. Będąc w
niej, człowiek czuje się co najmniej zdekoncentrowany. Szuka
jakiegokolwiek wyjścia. Jest zagubiony wśród ciemnej otchłani. I
dopiero tam zdaje sobie sprawę, że każdy krok jaki zrobi ma duże
znaczenie. Bo wystarczy jeden omylny ruch, w każdą z możliwych
stron i wszystko pryska niczym bańka mydlana. Będąc w tak
beznadziejnym położeniu narasta w nas uczucie strachu, samotności
i tego, że każdy dzień może być tym ostatnim. W takiej sytuacji
boimy się iść na przód i ruszyć się w tył, ale straszne jest
również stanie w miejscu. Najłatwiejszym wyjściem z tej sytuacji
byłoby nie robić kompletnie nic, poddać się i wywiesić flagę
koloru białego. Przecież tego nikt nam nie zabroni. Jednak czy
wtedy bylibyśmy z siebie zadowoleni? Czy takie rozwiązanie byłoby
dla nas szczęśliwe? Nie czując spełnienia i smaku walki o siebie
samego?
I chłopak był właśnie w takiej
sytuacji. Z jednej strony on i to co on czuje, lecz z drugiej strony
jego rodzice, którzy nie tolerują sprzeciwu. A on nie potrafi się
postawić wie, że jest od nich w pełni zależny.
Siedział w swoim pokoju i myślał o
dziewczynie, w której obranie dziś stanął. Dużo o niej słyszał
od swoich znajomych o tym, że jest zawsze uśmiechnięta, pomocna i
szczęśliwa. A ona ich tylko okłamuje, czego się boi? Może tego,
że nikt jej nie pomoże. Że wszyscy się od niej odwrócą. Ale
tego nie wiedział. Bo przecież nie potrafi czytać w myślach.
Położył się na swoje łóżko i gapił się w sufit tak jakby
chciał tam znaleźć odpowiedz.
Kilka dni później
Dziewczyna od paru dni zastanawiała
się nad słowami usłyszanymi od Maxi'ego. Ona nie potrafi przed
samą sobą przyznać, że to jak się zachowuje to jedna wielka
fikcja. Cały jej wyimaginowany świat, kiedyś runie. Kiedyś będzie
musiała stawić czoła wszystkiemu, co ją otacza.
-Spójrzcie czy to nie Natalia Rico ta
nic nie warta osóbka, która nie ma nic?- spytała blondynka stając
naprzeciw niej. Brunetka nie mówiła nic, czekała na kolejne ciosy.
Już dawno zdała sobie sprawę, że nie warto jest próbować
„odszczeknąć się” bo to do niczego nie prowadzi a nawet może
ją zniszczyć.
-Zobaczcie mowę jej odjęło.-
uśmiechnęła się. Chciała ją upokorzyć, lubiła miażdżyć
takich jak ona. Nic nie wartych, nie znaczących. Nastolatkowie
patrzyli na dziewczyny, wszyscy byli po stronie tej słabszej, ale
nikt nie potrafił sprzeciwić się blondynce. Poza nie wysokim
brunetem.
-Co chcesz tym zwojować Lu? - spytał,
przeżuwając gumę, i patrząc w telefon.
-Trzeba pokazać tym „istotą”
gdzie jest ich miejsce- odpowiedziała uśmiechając się do niego,
wydawać by się mogło, że jest bardzo podobna do niego. Nic
bardziej mylnego, ona była zepsuta do szpiku kości, nie miała
skrupułów. Była jak zwierzę, które dla zdobyczy zrobi wszystko.
-Zacznij od znalezienia swojego
miejsca- powiedział, wypluwając zawartość jamy ustnej do
stojącego obok kosza.
-Co?- spytała, po czym z jej twarzy
zniknął uśmiech.
-To co słyszałaś. Ty w tej szkole
jesteś najgorszą osobą, a nie ona. - odpowiedział chowając
telefon do kieszeni.
-Maxi co ty mówisz?- spytała
rozglądając się po korytarzu.
-To co słyszysz. Więc radzę Ci się
zmienić bo w przyszłości to ty będziesz na jej miejscu, i co
wtedy zrobisz? - spytał i odszedł. Dziewczyna nie wiedziała co ma
teraz zrobić. Uwarzyła się, za kogoś lepszego, a teraz ktoś
wydawać by się mogło z jej sfery. Uświadamia jej, ze robi źle.
-Przepraszam- powiedziała podając
dłoń Natalii, dziewczyna zawahała się ale uścisnęła ją.
-Nie gniewam się – odpowiedziała i
odeszła. Szła parkiem w poszukiwaniu chłopaka, który znów ją
uratował. Siedział pod rozłożystym dębem i wpatrywał się w
słońce, które przechodziło, przez gałęzie drzewa.
-Dziękuje- powiedziała opierając się
o pień.
-Nie masz za co. To normalne, że
człowiek pomaga człowiekowi.
-Nawet jeżeli ten drugi jest z innych
sfer?- spytała
-Nawet , mi to nie robi żadnej
różnicy. Ja nie jestem taki jak moi rodzice. Ja nie stawiam na
majątek czy sławę, zbudowaną na tym, że udaje się kogoś kim
się nie jest- odpowiedział jej, pokazując aby usiadła obok.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-
spytała
-To, że mieszkasz z takimi osobami,
które chcą zrobić z Ciebie kogoś kto będzie dążył do
wszystkiego po trupach.- powiedział nasuwając na nos okulary
przeciwsłoneczne.
-A czy ty tego chcesz? - spytała
podciągając nogi pod brodę.
-I tu zaczynają się schody. Ja w
gruncie rzeczy nie mam nic do gadania. Nie mam wyjścia z klatki, w
którą zostałem zamknięty.- powiedział odwracając się w
kierunku dziewczyny.
-Zawsze jest wyjście nawet z sytuacji
z góry przegranej- odpowiedziała. Nie dziwili się, że mają takie
podejście do życia. To nic dziwnego u ludzi, którzy do końca nie
są szczęśliwi. On ma rodziców, którzy nie zwracają na niego
większej uwagi, a ona po prostu rodziców nie ma.
-Naty życie to jedyna gra, w której
bez względu na to jaką wybierzesz taktykę. Wynik jest już dawno
ustalony.- odpowiedział, bez żadnych emocji. Po jego słowach nic
nie mówiła, nie potrafiła znaleźć racjonalnej odpowiedzi na to
co powiedział chłopak.
Wieczorem wróciła do domu, w
salonie siedziała jej ciocia Ignes razem z mężem Cristianem
wyczuła, że coś jest nie tak, ale bała się usłyszeć co jest
powodem takiego zachowania ciotki. Ciotka Ignes filozof, który
najprościej potrafi wszystko wytłumaczyć. Sens życia i śmierci.
Była dla niej jak mama a wujek Cristian jak ojciec. Usiadła
pomiędzy nimi na czarnej i skórzanej sofie.
-Nati słonko pamiętasz jak mówiłam
Ci o tym, że życie przemija tak jak wszystko co istnieje na
świecie.
-Ciociu do czego zmierzasz?
-Babcia zmarła dwie godziny temu-
powiedziała i rozpłakała się, a Natalia czuła, że jej życie
traci sens trzecia najważniejsza osoba w jej życiu, odeszła.
Wstała z sofy i udała się do swojego pokoju. Usłyszała dzwonek
przychodzącego sms'a.
NATI SPOTKAJMY SIĘ ZA GODZINĘ W
KAWIARNI OBOK SZKOŁY.
MAXI.
Dziewczyna nie chciała wychodzić, ale
postanowiła się komuś wyżalić.
-Ciociu pójdę się przejść-
powiedziała kobiecie, która pisała telegramy do członków rodziny
w związku z tym co się stało.
-Dobrze tylko uważaj na siebie. -
odpowiedziała uśmiechając się do siostrzenicy.
Założyła płaszcz, ponieważ tego
wieczora padał deszcz. Tak jakby świat chciał uświadomić jej, że
jej babcia była kimś bardzo ważnym nie tylko dla niej. I że
wszyscy tracą kiedyś kogoś bliskiego.
Weszła do budynku, rozglądała się w
poszukiwaniu chłopaka, z którym miała się spotkać. Siedział w
ciemnym kącie i popijał sok, podeszła do niego.
-Cześć – powiedziała, krótko bez
uśmiechu, praktycznie bez niczego. Zobaczył jej czarny strój,
domyślił się, że coś jest nie tak.
-Może wyjdziemy na zewnątrz już
przestało padać- powiedział dziewczyna tylko kiwnęła głową.
Szli pustą alejką, pięknego parku.
Drzewa rosły w nim w jednym rzędzie.
-Czy mogę?- spytał pokazując na
paczkę papierosów, które wyciągnął z kieszeni kurtki. Mieli już
19 lat a jednak czuli się jakby łamali przepisy.
-Jasne w końcu wszystko jest dla
ludzi- odpowiedziała mu.
-Co się stało?- spytał.
-Moja babcia umarła- odpowiedziała.
-Przykro mi- odpowiedział.
-Gdy siedziałam w pokoju zastanawiałam
się czy powinnam się smucić, czy cieszyć- powiedziała siadając
na ławce.
-I jaki wniosek? - spytał opierając
się o drzewo.
-Że śmierć to ostatni przystanek w
naszym życiu i powinniśmy się smucić- powiedziała, była
wierząca, ale trochę inaczej. Wierzyła, że jest Bóg i jest
niebo. Ale nie wiedziała czy dusza ludzka tam trafia.
-Mylisz się, śmierć nie jest
ostatnim przystankiem, śmierć to przesiadka do innego pociągu,
wolniejszego, wygodniejszego, piękniejszego.- powiedział i zgasił
papierosa.
-Coś jak bilet czy przepustka do
innego świata?- spytała kierując wzrok w jego stronę.
-Niewiedza jest błogosławieństwem –
westchnął bardziej do siebie niż do swojej towarzyszki.
-Słucham?- spytała. Chłopak zajął
miejsce obok niej. Chwycił jej zimną dłoń.
-Bo widzisz śmierć to coś
nieuniknionego, tak jak porażki czy tryumfy. Każdego z nas spotka.
Nie ma ludzi nieśmiertelnych- powiedział.
-Po co mi to mówisz?
-Sam nie wiem, może dlatego, że
jesteś osobą, która jest podobna do mnie. Wnętrze tak bardzo
różniące się od części zewnętrznej. - powiedział, po czym
wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza, kopertę i podał ją
dziewczynie.
-Co to?
-Przekonasz się jak otworzysz i
przeczytasz, tylko proszę Cię zrób to jak wrócisz do domu-
powiedział uśmiechając się do niej. Pierwszy raz od...
praktycznie zawsze.
-A jakaś wskazówka?
-Nie- odpowiedział i wstał z ławki i
odszedł. Dziewczyna posiedziała jeszcze chwilę i udała się do
swojego domu. Usiadła na kanapie i otworzyła kopertę, którą
wcześniej dostała od przyjaciela. Tak był jej przyjacielem. Bo był
z nią w trudnej chwili takiej jak dziś, bo stawał w jej obronie
nie oczekując nic w zamian. Z owej koperty wyjęła białą kartkę.
„Potrzebne są szare i nijakie dni,
potrzebne są niechciane łzy, potrzebne milczące i mroczne sny,
Potrzebny ból i strach, potrzebny
wątpliwości czas, jak noc, która po to jest, aby słońce mogło
zajść
Potrzebny jest, każdy lęk, potrzebny
bez celu gniew, jak noc, która po to jest, by słońce mogło zajść”
Musisz pamiętać, że wszystko co nas
spotyka, jest w pewnym sensie receptą na dobro i zło. I nie mów,
że boisz się nieznanego, powinnaś bać się tylko tego, że możesz
stracić to co masz. Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć,
nie tylko jako przyjaciela, jako twoje odbicie.
Pamiętaj w życiu wszystko jest
potrzebne. Wszystko co złe, abyś mogła wygrać z nimi całościową
bitwę. I przegrać bezpośrednie walki, i tryumfować”
Mojej historii to właściwie koniec.
Nic dodać, nic ująć. A Naty i Maxi wspierają się po dziś dzień.
Razem nie osobno. Zawsze mogą na siebie liczyć. Jak to mówią na
dobre i na złe. Ich historia ma happy- end. Ale czy kolejna, czy
historia tych innych musi się tak skończyć? Oni mieli szczęście,
są szczęśliwi ze sobą i niech tak już zostanie. Wygrali to
wszystko co musieli.
***************************
I jak? Proszę o szczere opinię.
Następni będą Leon i Ludmiła pasuje?