Ile was tu było:

czwartek, 10 lipca 2014

17. "ŚLUB" - Naxi oraz Leomiła.

Witajcie. Prosiliście pod ostatnim postem o Andresettę, nad którą właśnie myślę. Przeglądałam stare opowiadania i znalazłam to co jest napisane poniżej, oczywiście nie obyło się od korekty, która trochę mi zajęła czasu. A więc zapraszam do czytania i komentowania. A co do Andresetty powinna się pojawnić pod koniec przyszłego tygodnia. Zapraszam do czytania i komentowania. 
###########

Są w życiu człowieka takie chwile, które warte są każdych wydanych pieniędzy. Jeśli chodzi o pannę młodą: piękna suknia od francuskiego projektanta, welon uszyty z najdelikatniejszego materiału, włosy spięte w najpiękniejszy kok przez najlepszego fryzjera w mieście, buty na bardzo wysokim obcasie identycznego koloru co suknia ślubna oraz bukiet najpiękniejszych róż z najdroższej i najlepszej kwiaciarni w kraju. Wszystko dla wspomnień. Pan młody: czarny garnitur prosto z Włoch, koszula uszyta w całości z jedwabiu, krawat odpowiedniej długości, w odcieniu sukni swojej wybranki, buty wygodne ale również eleganckie i odpowiednie co do sytuacji, włosy oddające w pełni to jakim jest człowiekiem. Ale w tym dniu nie liczą się tylko idealne stroje, dekoracje, maksimum zaproszonych i przybyłych gości. Liczy się przede wszystkim uczucie jakim darzą się zakochani oraz świadkowie, którymi są najlepsi i wspierający ich w tym dniu przyjaciele.
~ ~ ~ ~ ~ ~
Natalia stała przed wielkim lustrem, które znajdowało się w jej pokoju. Miała na sobie piękną, dosięgającą ziemi suknię. Była śnieżnobiała, miała piękne koronki przy dekolcie i brzoskwiniowe wstawki w dolnej części sukni. Blondynka, która jej towarzyszyła położyła na stoliku czarne, duże pudełko, przewiązane czarną wstążką. Odwiązała kawałek materiału po czym podniosła wieczko, jej oczom ukazał się welon w identycznym odcieniu co suknia, którą na sobie miała Natalia. Bardzo delikatnie wyjęła ową rzecz z pudełka i podeszła do swojej przyjaciółki, która kręciła się, jednocześnie przeglądając się w pięknie obramowanym lustrze. Chciała wyglądać perfekcyjnie, chciała aby ten dzień był idealny.
-Wyglądasz pięknie. - blondynka zapięła na głowie przyjaciółki welon, który dosięgał do samej ziemi, albo był jeszcze dłuższy. Brunetka była jej bardzo wdzięczna za to, że rzuciła nowe życie w Kanadzie i przyjechała bez chwili zastanowienia. Obydwie cieszyły się szczęściem przyszłej pani Ponte.
-Dziękuje za to, że tu jesteś. - powiedziała Natalia odwracając się w stronę swojej najlepszej przyjaciółki. Blondynka uśmiechnęła się do niej bardzo szczerze. Wiedziała, że Natalia jej potrzebowała. Ale brunetka wiedział również o wszystkim co jej przyjaciółka przeżyła w Kanadzie, owszem były to tylko jakieś praktycznie niewielkie zdania, słowa z których nic nie można było wywnioskować.
-Ludmiła przebiorę się i pogadamy. - powiedziała Natalia znikając za drzwiami łazienki. Ferro wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała stawić czoła przeszłości, tylko że ona wolała zdecydowanie później. Usiadła na skórzanym fotelu w pokoju swojej przyjaciółki i czekała aż dziewczyna opuści łazienkę. Nie miała komu się wygadać, nie miała przed kim się otworzyć. Miała tylko babcię, tylko ją. Ale jej już też nie było.
-No to powiesz mi czemu wyjechałaś i czemu się nie odzywałaś. - Perdido usiadła na fotelu, który stał obok fotela na którym usiadła wcześniej blondynka. Były przyjaciółkami, owszem miała jej za złe, że wyjechała, ale widocznie miała powód żeby to zrobić. Znała ją i wiedział, że bez przyczyny by nieuciekła.
-Nie odzywałam się bo miałam depresję, siedziałam całe dnie w domu mojej babci, nie wychodziłam nawet do ogrodu. Kilka miesięcy chodziłam na terapie antydepresyjną. Babcia się o mnie martwiłam, ciocia Santana też. Na rodziców nie miałam co liczyć. Byłam w ciąży, poroniłam, chciałam z sobą skończyć. Pewnego dnia matka przyjechała, zaczęła na mnie warczeć, była w szóstym miesiącu, wstałam popchnęła mnie, upadłam, ale nic się już nie udało zrobić.- mówiła ze łzami w oczach. Natalia słuchała jej bardzo uważnie, nie wiedziała co jej przyjaciółka przeżyła. Nie wiedziała nic, o ciąży, o depresji. Znała rodzicielkę Ferro i nigdy nie posądziłaby jej o to co zrobiła blondynce. Nie mogła sobie darować, że Ludmiła nic jej nie powiedziała. Ale z drugiej strony może tak było przede wszystkim dla niej najlepiej. Im mniej osób wiedziało, tym ona mogła zacząć wszystko od początku jeszcze raz.
-Czemu nie powiedziałaś? - spytała Perdido uważnie przyglądając się przyjaciółce. Miała do zadania tylko i wyłącznie jedno pytanie, 'czy ojcem jej dziecka był ten o kim myślała?'.
-Bałam się. - odpowiedziała, skrywając głowę w dłoniach, głupio jej się było przyznać do tego, że zachowała się jak tchórz, że uciekła bez słowa wyjaśnienia. Pewnego letniego dnia, spakowała walizkę, wsiadła w samolot i wyjechała do swojej babci w Kanadzie. Nie wiedziała jak mogłaby spojrzeć w oczy ojcu nienarodzonego dziecka.
-A kto był ojcem dziecka? - spytała Natalia, podchodząc do blondynki i klękając obok niej. Chciała jej pomóc, chciała ją jakoś wesprzeć w tym wszystkim. Tylko nie wiedziała w jaki sposób może to zrobić. Była od blondynki starsza o kilka miesięcy ale doświadczeniem bogatsza była od niej Ferro, przeżyła więcej dołujących wydarzeń w swoim życiu.
-Leon.- odpowiedziała wybuchając płaczem, przeżyła koszmar, psychicznie była wyczerpana. Nie miała na nic siły, zupełnie na nic. Żadna z dziewczyn nie zdawała sobie sprawy, że telefon brunetki cały czas nie rozłączył połączenia z Maxim, z którym rozmawiały chwilę wcześniej. I chłopak słyszał wszystko i nie wiedział czy powinien o wszystkim poinformować Verdasa.
-Co powiesz na wino? - spytała, głaszcząc ją po długich blond włosach. Chciała jej pomóc, chciała stać się jej oparciem, pomimo tego, że to blondynka przyjechała tu dla brunetki.
-Czemu nie. - odpowiedziała ocierając swoje zapłakane policzki, chciała zapomnieć, ale to było za silne, tego tak łatwo nie da się zapomnieć. Mogła być matką, mogła mieć synka, wszystko prysnęło w jednej chwili. Zniknęło przez jej matkę. Brunetka zeszła do kuchni, wyjęła ze znajdującej się na samym dole półki, zamkniętą butelkę czerwonego włoskiego wina, które dostała od swojej przyjaciółki na dwudzieste piąte urodziny. Wyjęła również ze zmywarki dwa kryształowe kieliszki jej starszego brata. Po czym nalała w nie czerwonej cieczy. Usłyszała cicho zamykane drzwi wejściowe, momentalnie odwróciła się w tamtym kierunku. W progu stał zdyszany Maxi. Brunetka dopiero wtedy zorientowała się, że nie rozłączyła połączenia i że jej przyszły mąż wszystko słyszał i o wszystkim już dobrze wie.
-Co ona przeszła. - powiedział stając obok swojej przyszłej żony, bardzo współczuł swojej przyjaciółce, ale nie mógł znieść jednego faktu, nie powiedziała Leonowi o dziecku. To go najbardziej bolało. Zataiła przed jego przyjacielem taką informację. To go bolała, ale to co usłyszał wszystko usprawiedliwiało.
-Nie mów Leonowi.- powiedziała Natalia wyjmując z szafki paczkę krakersów, wiedziała, że Maximilian chce być w stosunku do Verdasa fair, ale miała nadzieję, że weźmie sobie do serca również to, że blondynka cierpiała.
-To mój przyjaciel. - brunet walczył z myślami. Cenił sobie blondynkę, ale Verdas był dla niego jak brat.
-Proszę, zrób to dla mnie. - wiedziała, że chłopak jej nie odmówi, widział, że bardzo jej na tym zależy. Postanowił odpuścić i na razie milczeć, na razie bo na dłuższą metę, to nie miało prawa się udać.
-Dobrze. - powiedział, całując ją delikatnie w usta, po czym zniknął tak szybko jak się pojawił. Była mu wdzięczna za to, że będzie milczał. Nie chciała aby przed jej ślubem Leon i Ludmiła poróżnili się jeszcze bardziej niż wtedy gdy wyjechała bez słowa. Brunetka chwyciła kieliszki i wróciła do pokoju, w którym siedziała blondynka. Ludmiła patrzyła się tępo w czerwoną ścianę na której wisiało wiele różnych zdjęć, Natalii i Maxiego, Maxiego i Leona, jej i Natalii, Jej i Maxiego aż w końcu jej i Leona. Była na siebie zła tak cholernie zła, że schowała głowę w piasek, bo tak oceniała swój wyjazd, zatajenie przed nim ciąży. Miała wtedy dziewiętnaście lat. Sama nie wiedziała dlaczego tak postąpiła, czego się bała?
-Proszę. - Natalia stanęła naprzeciwko niej z pięknym kieliszkiem do połowy zapełnionym czerwoną cieczą. Żadna z nich nie przepadała za taką formą spędzania wolnego czasu. Alkohol nie był niczym pozytywnym w ich mniemaniu, ale ostatecznością było zanurzenie swoich warg w owym trunku. Woń alkoholu była odpychająca, ale żadnej z nich to w tym wieku już nie przeszkadzało miały prawie dwadzieścia sześć lat, widziały w tym czasie bardzo dużo i bardzo dużo przeżyły. Blondynka miała większe doświadczenie niż jej rówieśniczka, ale co poradzić musiała wcześniej dorosnąć, rozwód rodziców zrobił swoje. Matka okazała się być potworem, przez którą ona nie mogła przytulić swojego potomka.
-Zazdroszczę Ci – w pewnym momencie blondynka przeniosła swój wzrok na siedzącą na łóżku brunetkę. Dziewczyna postawiła na stolik kieliszek, który kilka minut znajdował się w jej dłoni, bardzo uważnie przyglądała się swojej przyjaciółce.
-Czego? - spytała poprawiając swoje nieschludnie spięte włosy.
-A jak myślisz? Maxiego, ślubu, rodziny. - odpowiedziała, biorąc głęboki łyk czerwonej cieczy.
-Też kiedyś będziesz szczęśliwa. - odpowiedziała jej, uśmiechając się do niej lekko. Blondynka nie wierzyła, za dużo ludzi zraniła, za dużo zraniło ją.
Dziś najważniejszy dzień w jego życiu, dzisiejszego wieczora miał stanąć na ślubnym kobiercu z dziewczyną, którą kochał tyle długich lat. Natalia Perdido już za kilka godzin miała być jego żoną, nową panią Ponte. Cieszył się aż za bardzo. Tylko był jeden problem, to czego dowiedział się kilka dni wcześniej , ciąża Ludmiły z jego najlepszym przyjacielem. Wiedział, że Leon cierpiał po jej wyjeździe, wiedział, że poza nią nie miał żadnej innej dziewczyny. Chciał mu powiedzieć, ale bał się jak zareaguje, skoro nie wiedział nawet, że blondynka jest w mieście i jest świadkiem na jego ślubie.
-Stary a ty jeszcze w piżamie? - spytał Verdas, ubrany w czarny garnitur. Z uśmiechem na twarzy.
-Zaraz się ubieram. - bąknął kierując się do szafy, w której znajdowały się jego ubrania.
-Ty a ty to się dobrze czujesz? - Leon spytał, podchodząc do niego i oglądając go z każdej możliwej strony. Ponte nie był zachwycony zachowaniem swojego przyjaciela, który nie wie zupełnie nic o tym, że świadkową na jego ślubie została Ludmiła. Uznał, że to najlepszy moment, na to aby mu wszystko powiedzieć. Obiecał Natalii ale nie potrafił. To było dla niego za trudne.
-Słuchaj stary chciałem Ci coś powiedzieć. - Ponte stał oparty o ścianę i walczył z myślami, które pojawiały się w jego głowie. Patrzył na przyjaciela, z którego twarzy nie znikał szeroki uśmiech. Podjął decyzję, powie wszystko Verdasowi. Jego zdaniem brunet powinien dowiedzieć się wszystkiego jeszcze przed uroczystością.
-No co odkochałeś się w Naty?- spytał, poprawiając włosy tym samym przeglądając się w lustrze, które wisiało w łazience znajdującej się w pokoju Maxiego.
-Co nie, chodzi o to, że świadkową na naszym ślubie jest... - Ponte zaczął swoją wypowiedz ale niestety nie było mu dane jej dokończyć. Na twarz Leona wkradło się zdziwienie może nawet i lekki szok, w drzwiach domu jego przyjaciela stała jego ukochana, dziewczyna która przez ponad pięć lat nie dawała o sobie jakiegokolwiek znaku życia. Ale w jego sercu nigdy nie przestała istnieć. Cierpiał właśnie do teraz. Jego ciche marzenie się spełniło, blondynka z którą chciał być już zawsze wróciła, żyje, jest.
-Ludmiła. - powiedział, cały czas nie odrywając od niej wzroku. Rozmawiała z Natalią całą noc, brunetka wytłumaczyła jej, że powinna wrócić, że powinna wszystko wyjaśnić przede wszystkim z Leonem, którego zraniła najbardziej. Dla którego szczęścia i wolności uciekła.
-Skąd wiesz? - spytał zdziwiony Ponte, słowem a raczej imieniem jakie wydobyło się z ust jego najlepszego przyjaciela. Dopiero po chwili odwrócił się w tym samym kierunku co patrzył Verdas. Zobaczył tam Ludmiłę, ubraną w niebieską sięgającą kolan sukienkę, włosy miała spięte w luźny kok, miała również założone wysokie kremowe szpilki.
-Cześć Maxi mogłabym porozmawiać chwilę z Leonem? - spytała niepewnie robiąc krok w przód, nie wiedziała jak zareaguje Leon, ale całą noc myślała nad tym. Jeśli wróciła to powinna wszystko wyjaśnić, powinna wszystko naprawić jeśli się nie uda to trudno. Wystarczy, że spróbowała.
-Jasne, idę się ubierać. - powiedział znikając w długim korytarzu. Milczała zarówno ona jak i on. Żadne nie wiedziało od czego powinno zacząć co powiedzieć. Każde z nich wiedziało, że coś straciło. I każde z nich miało jakiś promień nadziei, że wszystko da radę naprawić.
-Leon nie wiem od czego powinnam zacząć. Ale wiem jedno, jest mi strasznie wstyd za to co zrobiłam, powinnam Ci wszystko wytłumaczyć. Nie powinnam chować głowy w piasek, zachowałam się jak tchórz wiem. I zrozumiem jeśli nie będziesz chciał mnie więcej znać. - powiedziała. W jej oczach gromadziły się łzy, pięć lat tyle czasu upłynęło od ich ostatniego spotkania. Tak bardzo ją to bolało. Nie chciała znów cierpieć, nie chciała znów poddać się, ale czuła, że jest to bardzo prawdopodobne. Wstała z sofy, na której siedziała, była w stu procentach pewna, że przegrała. Poczuła na swoim nadgarstku mocny uścisk, odwróciła się w tamtym kierunku. Leon stał naprzeciwko niej i patrzył prosto w jej oczy. Oczy, które tak bardzo kochał. Potrafił zatracić się w nich bez względu na to czy dziewczyna się cieszyła, płakała czy złościła. Czekała na jego ruch, na słowo, na cokolwiek co dałoby jej znak, że ma szansę, że może o niego walczyć. On powoli zaczął się do niej przybliżać, dziewczyna nie znała jego intencji nie wiedziała czego może się po nim spodziewać. Stał od niej kilka centymetrów.
-Czemu mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży, pomógłbym Ci, wychowalibyśmy je razem. - powiedział, muskając twarz blondynki swoim oddechem. Była zdziwiona skąd chłopak wiedział o dziecku, poza nią i Natalią nie wiedział nikt.
-Powiedział mi Twój tata. - odpowiedział przejeżdżając po policzku dziewczyny dłonią, po jej ciele przeszedł dreszcz. Druga z dłoni zawędrowała na szyję dziewczyny, kochał ją cały czas, wszystkie te lata liczył, że wróci, że pewnego dnia stanie w drzwiach jego domu. Zamknęła lekko oczy, chciała znów czuć się tak jak jeszcze sześć lat wcześniej. Chciała cieszyć się z Leona.
-Moim zdaniem dobrze by było, żebyśmy na ten ślub poszli razem. Skoro i tak jesteśmy świadkami na ich ślubie. - powiedział po czym lekko musnął policzek swojej ukochanej.
-Co masz na myśli? - spytała załamując głos, zawsze gdy była w jego obecności miękła. Bez względu na okoliczności. Miał w sobie to coś.
-Bo wiesz oficjalnie to nigdy nie przestaliśmy być parą. - powiedział, bawiąc się kosmykami włosów dziewczyny.
-To prawda. - odpowiedziała, cały czas patrząc prosto w jego brązowe hipnotyzujące ją oczy.
-To co mogę liczyć na Twoje towarzystwo?- spytał uśmiechając się uwodzicielsko. Nie mógł na to nic poradzić w jej obecności tracił głowę, wiedział to każdy kto go znał.
-Cóż musiałabym się zastanowić. - powiedziała uśmiechając się do niego lekko. Tego potrzebowała, potrzebowała powiedzenia całej prawdy swoim przyjaciołom, ale przede wszystkim jemu. Nadal go kochała, nigdy nie przestała za nim tęsknić, nigdy o nim nie zapomniała.
-To się zastanawiaj, znasz mój numer i wiesz gdzie mnie znaleźć. - powiedział odsuwając się od niej i znikając w długim korytarzu tak jak zrobił to wcześniej Maxi. Blondynka zaśmiała się i opuściła dom rodzinny Ponte. Szła uliczkami ku kościołowi, miała na sobie dosięgającą kolan brzoskwiniową sukienkę, szpilki identycznego koloru, miała włosy spięte w kok oraz wypuszczone kosmyki na obydwa policzki. Widziała z daleka gości, którzy gromadzili się przed kaplicą, chcieli być z nimi w tym najważniejszym dla nich dniu.
-Ludmiła. - usłyszała za sobą czyjś głos, odwróciła się momentalnie w danym kierunku. Za nią stała Francesca u boku Marco.
-Cześć. - odpowiedziała, uśmiechając się do obydwojga.
-Miło Cię widzieć. - powiedziała Włoszka z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Słuchajcie muszę już iść jestem świadkiem na ich ślubie. Później pogadamy. - powiedziała i szybkim krokiem udała się w stronę kościoła. Był już tam Leon, który rozmawiał z gośćmi.
-Dzień dobry pani Rosalindo. - powiedziała blondynka, podchodząc do starszej pani i witając się z nią. Bardzo ją lubiła, zawsze gdy bywała u Natalii to kobieta często z nimi rozmawiała, spędzała czas z nimi. Była dla niej jak babcia, do której miała bardzo daleko.
-Ludmiłko kochanie jak ja Cię dawno nie widziałam. Natalka mi wszystko powiedziała. Dziecko ja Ci współczuje. - powiedziała obejmując ją ramieniem.
-Dziękuje ale muszę iść bo zaraz zacznie się uroczystość. - odpowiedziała uśmiechając się do niej szeroko po czym weszła do świątyni. Stanęła obok bruneta ubranego w czarny, prosty garnitur oraz białą koszulę a na jego szyi zawiązany był kremowy krawat.
-Skąd wiedziałeś? - spytała.
-Ma się swoje wtyki. - odpowiedział poprawiając kwiat, który znajdował się w górnej kieszonce marynarki. Czekali tylko na państwa młodych. Maximilian wszedł do kościoła szybkim krokiem i stanął obok swojego przyjaciela oraz przyjaciółki. Po chwili w wejściu stanęła Natalia u boku swojego starszego brata Andresa. Wyglądała jak księżniczka z bajki. Maxi był w siódmym niebie widząc swoją ukochaną.
W tym dniu zazdrościli im wszyscy od najstarszych po najmłodszych.
-Tak – odpowiedzieli równocześnie patrząc sobie głęboko w oczy. Blondynka zazdrościła swojej przyjaciółce, też chciała być na jej miejscu.
Sala weselna zapełniała się gośćmi nie było jeszcze tylko pary młodej oraz świadków. W pewnym momencie do sali wszedł rozbawiony Maximilian obejmujący Natalię w pasie, oraz Leon idący obok Ludmiły. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, kiwnęli głowami i w jednym momencie na ramionach obydwu znalazły się towarzyszące im dziewczyny. Były zdziwione zachowaniem chłopaków.
-To co zaczynamy nowy etap naszego życia. - powiedział Verdas.
-O tak – dodał Ponte wchodząc na środek sali.
-Leon postaw mnie. - powiedziała gdy chłopak stanął w rogu sali.
-Postawie ale mam jeden warunek. - odpowiedział, uśmiechając się do niej. Dziewczyny brwi powędrowały ku górze.
-Zostaniesz moją żoną. - powiedział. Blondynka zakrztusiła się powietrzem. Była zdziwiona słowami swojego partnera.
-Jak się nie zgodzę to co się stanie? - spytała poprawiając mu kołnierzyk od koszuli.
-To nigdy Cię nie puszczę. - odpowiedział.
-Czyli nie mogę powiedzieć inaczej niż Tak? - spytała, zapinając ostatni guzik od marynarki bruneta.
-Nie. - odpowiedział. Blondynka wzięła głęboki oddech i odpowiedziała.
-Czyli jeśli nie mogę odmówić no to muszę się zgodzić.

-To co idziemy zobaczyć jak tam nasza para młoda? - spytał. Blondynka pokiwała głową i razem z chłopakiem udała się do ich przyjaciół, którzy kończyli taniec swój pierwszy taniec. Maxi i Naty tego dnia nie widzieli poza sobą nikogo. Wiedzieli, że ślub był najlepszą decyzją. Cieszyli się również z zakończenia historii Ludmiły i Leona, którzy już niedługo również mieli stanąć na ślubnym kobiercu.