Witajcie. Prosiliście pod ostatnim postem o Andresettę, nad którą właśnie myślę. Przeglądałam stare opowiadania i znalazłam to co jest napisane poniżej, oczywiście nie obyło się od korekty, która trochę mi zajęła czasu. A więc zapraszam do czytania i komentowania. A co do Andresetty powinna się pojawnić pod koniec przyszłego tygodnia. Zapraszam do czytania i komentowania.
###########
Są w życiu człowieka takie chwile,
które warte są każdych wydanych pieniędzy. Jeśli chodzi o pannę
młodą: piękna suknia od francuskiego projektanta, welon uszyty z
najdelikatniejszego materiału, włosy spięte w najpiękniejszy kok
przez najlepszego fryzjera w mieście, buty na bardzo wysokim obcasie
identycznego koloru co suknia ślubna oraz bukiet najpiękniejszych
róż z najdroższej i najlepszej kwiaciarni w kraju. Wszystko dla
wspomnień. Pan młody: czarny garnitur prosto z Włoch, koszula
uszyta w całości z jedwabiu, krawat odpowiedniej długości, w
odcieniu sukni swojej wybranki, buty wygodne ale również eleganckie
i odpowiednie co do sytuacji, włosy oddające w pełni to jakim jest
człowiekiem. Ale w tym dniu nie liczą się tylko idealne stroje,
dekoracje, maksimum zaproszonych i przybyłych gości. Liczy się
przede wszystkim uczucie jakim darzą się zakochani oraz świadkowie,
którymi są najlepsi i wspierający ich w tym dniu przyjaciele.
~ ~ ~ ~ ~ ~
Natalia stała przed wielkim
lustrem, które znajdowało się w jej pokoju. Miała na sobie
piękną, dosięgającą ziemi suknię. Była śnieżnobiała, miała
piękne koronki przy dekolcie i brzoskwiniowe wstawki w dolnej części
sukni. Blondynka, która jej towarzyszyła położyła na stoliku
czarne, duże pudełko, przewiązane czarną wstążką. Odwiązała
kawałek materiału po czym podniosła wieczko, jej oczom ukazał się
welon w identycznym odcieniu co suknia, którą na sobie miała
Natalia. Bardzo delikatnie wyjęła ową rzecz z pudełka i podeszła
do swojej przyjaciółki, która kręciła się, jednocześnie
przeglądając się w pięknie obramowanym lustrze. Chciała wyglądać
perfekcyjnie, chciała aby ten dzień był idealny.
-Wyglądasz pięknie. -
blondynka zapięła na głowie przyjaciółki welon, który dosięgał
do samej ziemi, albo był jeszcze dłuższy. Brunetka była jej
bardzo wdzięczna za to, że rzuciła nowe życie w Kanadzie i
przyjechała bez chwili zastanowienia. Obydwie cieszyły się
szczęściem przyszłej pani Ponte.
-Dziękuje za to, że tu
jesteś. - powiedziała Natalia odwracając się w stronę swojej
najlepszej przyjaciółki. Blondynka uśmiechnęła się do niej
bardzo szczerze. Wiedziała, że Natalia jej potrzebowała. Ale
brunetka wiedział również o wszystkim co jej przyjaciółka
przeżyła w Kanadzie, owszem były to tylko jakieś praktycznie
niewielkie zdania, słowa z których nic nie można było
wywnioskować.
-Ludmiła przebiorę się i
pogadamy. - powiedziała Natalia znikając za drzwiami łazienki.
Ferro wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała stawić
czoła przeszłości, tylko że ona wolała zdecydowanie później.
Usiadła na skórzanym fotelu w pokoju swojej przyjaciółki i
czekała aż dziewczyna opuści łazienkę. Nie miała komu się
wygadać, nie miała przed kim się otworzyć. Miała tylko babcię,
tylko ją. Ale jej już też nie było.
-No to powiesz mi czemu
wyjechałaś i czemu się nie odzywałaś. - Perdido usiadła na
fotelu, który stał obok fotela na którym usiadła wcześniej
blondynka. Były przyjaciółkami, owszem miała jej za złe, że
wyjechała, ale widocznie miała powód żeby to zrobić. Znała ją
i wiedział, że bez przyczyny by nieuciekła.
-Nie odzywałam się bo
miałam depresję, siedziałam całe dnie w domu mojej babci, nie
wychodziłam nawet do ogrodu. Kilka miesięcy chodziłam na terapie
antydepresyjną. Babcia się o mnie martwiłam, ciocia Santana też.
Na rodziców nie miałam co liczyć. Byłam w ciąży, poroniłam,
chciałam z sobą skończyć. Pewnego dnia matka przyjechała,
zaczęła na mnie warczeć, była w szóstym miesiącu, wstałam
popchnęła mnie, upadłam, ale nic się już nie udało zrobić.-
mówiła ze łzami w oczach. Natalia słuchała jej bardzo uważnie,
nie wiedziała co jej przyjaciółka przeżyła. Nie wiedziała nic,
o ciąży, o depresji. Znała rodzicielkę Ferro i nigdy nie
posądziłaby jej o to co zrobiła blondynce. Nie mogła sobie
darować, że Ludmiła nic jej nie powiedziała. Ale z drugiej strony
może tak było przede wszystkim dla niej najlepiej. Im mniej osób
wiedziało, tym ona mogła zacząć wszystko od początku jeszcze
raz.
-Czemu nie powiedziałaś? -
spytała Perdido uważnie przyglądając się przyjaciółce. Miała
do zadania tylko i wyłącznie jedno pytanie, 'czy ojcem jej dziecka
był ten o kim myślała?'.
-Bałam się. -
odpowiedziała, skrywając głowę w dłoniach, głupio jej się było
przyznać do tego, że zachowała się jak tchórz, że uciekła bez
słowa wyjaśnienia. Pewnego letniego dnia, spakowała walizkę,
wsiadła w samolot i wyjechała do swojej babci w Kanadzie. Nie
wiedziała jak mogłaby spojrzeć w oczy ojcu nienarodzonego dziecka.
-A kto był ojcem dziecka? -
spytała Natalia, podchodząc do blondynki i klękając obok niej.
Chciała jej pomóc, chciała ją jakoś wesprzeć w tym wszystkim.
Tylko nie wiedziała w jaki sposób może to zrobić. Była od
blondynki starsza o kilka miesięcy ale doświadczeniem bogatsza była
od niej Ferro, przeżyła więcej dołujących wydarzeń w swoim
życiu.
-Leon.- odpowiedziała
wybuchając płaczem, przeżyła koszmar, psychicznie była
wyczerpana. Nie miała na nic siły, zupełnie na nic. Żadna z
dziewczyn nie zdawała sobie sprawy, że telefon brunetki cały czas
nie rozłączył połączenia z Maxim, z którym rozmawiały chwilę
wcześniej. I chłopak słyszał wszystko i nie wiedział czy
powinien o wszystkim poinformować Verdasa.
-Co powiesz na wino? -
spytała, głaszcząc ją po długich blond włosach. Chciała jej
pomóc, chciała stać się jej oparciem, pomimo tego, że to
blondynka przyjechała tu dla brunetki.
-Czemu nie. - odpowiedziała
ocierając swoje zapłakane policzki, chciała zapomnieć, ale to
było za silne, tego tak łatwo nie da się zapomnieć. Mogła być
matką, mogła mieć synka, wszystko prysnęło w jednej chwili.
Zniknęło przez jej matkę. Brunetka zeszła do kuchni, wyjęła ze
znajdującej się na samym dole półki, zamkniętą butelkę
czerwonego włoskiego wina, które dostała od swojej przyjaciółki
na dwudzieste piąte urodziny. Wyjęła również ze zmywarki dwa
kryształowe kieliszki jej starszego brata. Po czym nalała w nie
czerwonej cieczy. Usłyszała cicho zamykane drzwi wejściowe,
momentalnie odwróciła się w tamtym kierunku. W progu stał
zdyszany Maxi. Brunetka dopiero wtedy zorientowała się, że nie
rozłączyła połączenia i że jej przyszły mąż wszystko słyszał
i o wszystkim już dobrze wie.
-Co ona przeszła. -
powiedział stając obok swojej przyszłej żony, bardzo współczuł
swojej przyjaciółce, ale nie mógł znieść jednego faktu, nie
powiedziała Leonowi o dziecku. To go najbardziej bolało. Zataiła
przed jego przyjacielem taką informację. To go bolała, ale to co
usłyszał wszystko usprawiedliwiało.
-Nie mów Leonowi.-
powiedziała Natalia wyjmując z szafki paczkę krakersów,
wiedziała, że Maximilian chce być w stosunku do Verdasa fair, ale
miała nadzieję, że weźmie sobie do serca również to, że
blondynka cierpiała.
-To mój przyjaciel. -
brunet walczył z myślami. Cenił sobie blondynkę, ale Verdas był
dla niego jak brat.
-Proszę, zrób to dla mnie.
- wiedziała, że chłopak jej nie odmówi, widział, że bardzo jej
na tym zależy. Postanowił odpuścić i na razie milczeć, na razie
bo na dłuższą metę, to nie miało prawa się udać.
-Dobrze. - powiedział,
całując ją delikatnie w usta, po czym zniknął tak szybko jak się
pojawił. Była mu wdzięczna za to, że będzie milczał. Nie
chciała aby przed jej ślubem Leon i Ludmiła poróżnili się
jeszcze bardziej niż wtedy gdy wyjechała bez słowa. Brunetka
chwyciła kieliszki i wróciła do pokoju, w którym siedziała
blondynka. Ludmiła patrzyła się tępo w czerwoną ścianę na
której wisiało wiele różnych zdjęć, Natalii i Maxiego, Maxiego
i Leona, jej i Natalii, Jej i Maxiego aż w końcu jej i Leona. Była
na siebie zła tak cholernie zła, że schowała głowę w piasek, bo
tak oceniała swój wyjazd, zatajenie przed nim ciąży. Miała wtedy
dziewiętnaście lat. Sama nie wiedziała dlaczego tak postąpiła,
czego się bała?
-Proszę. - Natalia stanęła
naprzeciwko niej z pięknym kieliszkiem do połowy zapełnionym
czerwoną cieczą. Żadna z nich nie przepadała za taką formą
spędzania wolnego czasu. Alkohol nie był niczym pozytywnym w ich
mniemaniu, ale ostatecznością było zanurzenie swoich warg w owym
trunku. Woń alkoholu była odpychająca, ale żadnej z nich to w tym
wieku już nie przeszkadzało miały prawie dwadzieścia sześć lat,
widziały w tym czasie bardzo dużo i bardzo dużo przeżyły.
Blondynka miała większe doświadczenie niż jej rówieśniczka, ale
co poradzić musiała wcześniej dorosnąć, rozwód rodziców zrobił
swoje. Matka okazała się być potworem, przez którą ona nie mogła
przytulić swojego potomka.
-Zazdroszczę Ci – w
pewnym momencie blondynka przeniosła swój wzrok na siedzącą na
łóżku brunetkę. Dziewczyna postawiła na stolik kieliszek, który
kilka minut znajdował się w jej dłoni, bardzo uważnie przyglądała
się swojej przyjaciółce.
-Czego? - spytała
poprawiając swoje nieschludnie spięte włosy.
-A jak myślisz? Maxiego,
ślubu, rodziny. - odpowiedziała, biorąc głęboki łyk czerwonej
cieczy.
-Też kiedyś będziesz
szczęśliwa. - odpowiedziała jej, uśmiechając się do niej lekko.
Blondynka nie wierzyła, za dużo ludzi zraniła, za dużo zraniło
ją.
Dziś najważniejszy dzień
w jego życiu, dzisiejszego wieczora miał stanąć na ślubnym
kobiercu z dziewczyną, którą kochał tyle długich lat. Natalia
Perdido już za kilka godzin miała być jego żoną, nową panią
Ponte. Cieszył się aż za bardzo. Tylko był jeden problem, to
czego dowiedział się kilka dni wcześniej , ciąża Ludmiły z jego
najlepszym przyjacielem. Wiedział, że Leon cierpiał po jej
wyjeździe, wiedział, że poza nią nie miał żadnej innej
dziewczyny. Chciał mu powiedzieć, ale bał się jak zareaguje,
skoro nie wiedział nawet, że blondynka jest w mieście i jest
świadkiem na jego ślubie.
-Stary a ty jeszcze w
piżamie? - spytał Verdas, ubrany w czarny garnitur. Z uśmiechem na
twarzy.
-Zaraz się ubieram. -
bąknął kierując się do szafy, w której znajdowały się jego
ubrania.
-Ty a ty to się dobrze
czujesz? - Leon spytał, podchodząc do niego i oglądając go z
każdej możliwej strony. Ponte nie był zachwycony zachowaniem
swojego przyjaciela, który nie wie zupełnie nic o tym, że
świadkową na jego ślubie została Ludmiła. Uznał, że to
najlepszy moment, na to aby mu wszystko powiedzieć. Obiecał Natalii
ale nie potrafił. To było dla niego za trudne.
-Słuchaj stary chciałem Ci
coś powiedzieć. - Ponte stał oparty o ścianę i walczył z
myślami, które pojawiały się w jego głowie. Patrzył na
przyjaciela, z którego twarzy nie znikał szeroki uśmiech. Podjął
decyzję, powie wszystko Verdasowi. Jego zdaniem brunet powinien
dowiedzieć się wszystkiego jeszcze przed uroczystością.
-No co odkochałeś się w
Naty?- spytał, poprawiając włosy tym samym przeglądając się w
lustrze, które wisiało w łazience znajdującej się w pokoju
Maxiego.
-Co nie, chodzi o to, że
świadkową na naszym ślubie jest... - Ponte zaczął swoją
wypowiedz ale niestety nie było mu dane jej dokończyć. Na twarz
Leona wkradło się zdziwienie może nawet i lekki szok, w drzwiach
domu jego przyjaciela stała jego ukochana, dziewczyna która przez
ponad pięć lat nie dawała o sobie jakiegokolwiek znaku życia. Ale
w jego sercu nigdy nie przestała istnieć. Cierpiał właśnie do
teraz. Jego ciche marzenie się spełniło, blondynka z którą
chciał być już zawsze wróciła, żyje, jest.
-Ludmiła. - powiedział,
cały czas nie odrywając od niej wzroku. Rozmawiała z Natalią całą
noc, brunetka wytłumaczyła jej, że powinna wrócić, że powinna
wszystko wyjaśnić przede wszystkim z Leonem, którego zraniła
najbardziej. Dla którego szczęścia i wolności uciekła.
-Skąd wiesz? - spytał
zdziwiony Ponte, słowem a raczej imieniem jakie wydobyło się z ust
jego najlepszego przyjaciela. Dopiero po chwili odwrócił się w tym
samym kierunku co patrzył Verdas. Zobaczył tam Ludmiłę, ubraną w
niebieską sięgającą kolan sukienkę, włosy miała spięte w
luźny kok, miała również założone wysokie kremowe szpilki.
-Cześć Maxi mogłabym
porozmawiać chwilę z Leonem? - spytała niepewnie robiąc krok w
przód, nie wiedziała jak zareaguje Leon, ale całą noc myślała
nad tym. Jeśli wróciła to powinna wszystko wyjaśnić, powinna
wszystko naprawić jeśli się nie uda to trudno. Wystarczy, że
spróbowała.
-Jasne, idę się ubierać.
- powiedział znikając w długim korytarzu. Milczała zarówno ona
jak i on. Żadne nie wiedziało od czego powinno zacząć co
powiedzieć. Każde z nich wiedziało, że coś straciło. I każde z
nich miało jakiś promień nadziei, że wszystko da radę naprawić.
-Leon nie wiem od czego
powinnam zacząć. Ale wiem jedno, jest mi strasznie wstyd za to co
zrobiłam, powinnam Ci wszystko wytłumaczyć. Nie powinnam chować
głowy w piasek, zachowałam się jak tchórz wiem. I zrozumiem jeśli
nie będziesz chciał mnie więcej znać. - powiedziała. W jej
oczach gromadziły się łzy, pięć lat tyle czasu upłynęło od
ich ostatniego spotkania. Tak bardzo ją to bolało. Nie chciała
znów cierpieć, nie chciała znów poddać się, ale czuła, że
jest to bardzo prawdopodobne. Wstała z sofy, na której siedziała,
była w stu procentach pewna, że przegrała. Poczuła na swoim
nadgarstku mocny uścisk, odwróciła się w tamtym kierunku. Leon
stał naprzeciwko niej i patrzył prosto w jej oczy. Oczy, które tak
bardzo kochał. Potrafił zatracić się w nich bez względu na to
czy dziewczyna się cieszyła, płakała czy złościła. Czekała na
jego ruch, na słowo, na cokolwiek co dałoby jej znak, że ma
szansę, że może o niego walczyć. On powoli zaczął się do niej
przybliżać, dziewczyna nie znała jego intencji nie wiedziała
czego może się po nim spodziewać. Stał od niej kilka centymetrów.
-Czemu mi nie powiedziałaś,
że jesteś w ciąży, pomógłbym Ci, wychowalibyśmy je razem. -
powiedział, muskając twarz blondynki swoim oddechem. Była
zdziwiona skąd chłopak wiedział o dziecku, poza nią i Natalią
nie wiedział nikt.
-Powiedział mi Twój tata.
- odpowiedział przejeżdżając po policzku dziewczyny dłonią, po
jej ciele przeszedł dreszcz. Druga z dłoni zawędrowała na szyję
dziewczyny, kochał ją cały czas, wszystkie te lata liczył, że
wróci, że pewnego dnia stanie w drzwiach jego domu. Zamknęła
lekko oczy, chciała znów czuć się tak jak jeszcze sześć lat
wcześniej. Chciała cieszyć się z Leona.
-Moim zdaniem dobrze by
było, żebyśmy na ten ślub poszli razem. Skoro i tak jesteśmy
świadkami na ich ślubie. - powiedział po czym lekko musnął
policzek swojej ukochanej.
-Co masz na myśli? -
spytała załamując głos, zawsze gdy była w jego obecności
miękła. Bez względu na okoliczności. Miał w sobie to coś.
-Bo wiesz oficjalnie to
nigdy nie przestaliśmy być parą. - powiedział, bawiąc się
kosmykami włosów dziewczyny.
-To prawda. - odpowiedziała,
cały czas patrząc prosto w jego brązowe hipnotyzujące ją oczy.
-To co mogę liczyć na
Twoje towarzystwo?- spytał uśmiechając się uwodzicielsko. Nie
mógł na to nic poradzić w jej obecności tracił głowę, wiedział
to każdy kto go znał.
-Cóż musiałabym się
zastanowić. - powiedziała uśmiechając się do niego lekko. Tego
potrzebowała, potrzebowała powiedzenia całej prawdy swoim
przyjaciołom, ale przede wszystkim jemu. Nadal go kochała, nigdy
nie przestała za nim tęsknić, nigdy o nim nie zapomniała.
-To się zastanawiaj, znasz
mój numer i wiesz gdzie mnie znaleźć. - powiedział odsuwając się
od niej i znikając w długim korytarzu tak jak zrobił to wcześniej
Maxi. Blondynka zaśmiała się i opuściła dom rodzinny Ponte. Szła
uliczkami ku kościołowi, miała na sobie dosięgającą kolan
brzoskwiniową sukienkę, szpilki identycznego koloru, miała włosy
spięte w kok oraz wypuszczone kosmyki na obydwa policzki. Widziała
z daleka gości, którzy gromadzili się przed kaplicą, chcieli być
z nimi w tym najważniejszym dla nich dniu.
-Ludmiła. - usłyszała za
sobą czyjś głos, odwróciła się momentalnie w danym kierunku. Za
nią stała Francesca u boku Marco.
-Cześć. - odpowiedziała,
uśmiechając się do obydwojga.
-Miło Cię widzieć. -
powiedziała Włoszka z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Słuchajcie muszę już iść
jestem świadkiem na ich ślubie. Później pogadamy. - powiedziała
i szybkim krokiem udała się w stronę kościoła. Był już tam
Leon, który rozmawiał z gośćmi.
-Dzień dobry pani
Rosalindo. - powiedziała blondynka, podchodząc do starszej pani i
witając się z nią. Bardzo ją lubiła, zawsze gdy bywała u
Natalii to kobieta często z nimi rozmawiała, spędzała czas z
nimi. Była dla niej jak babcia, do której miała bardzo daleko.
-Ludmiłko kochanie jak ja
Cię dawno nie widziałam. Natalka mi wszystko powiedziała. Dziecko
ja Ci współczuje. - powiedziała obejmując ją ramieniem.
-Dziękuje ale muszę iść
bo zaraz zacznie się uroczystość. - odpowiedziała uśmiechając
się do niej szeroko po czym weszła do świątyni. Stanęła obok
bruneta ubranego w czarny, prosty garnitur oraz białą koszulę a na
jego szyi zawiązany był kremowy krawat.
-Skąd wiedziałeś? -
spytała.
-Ma się swoje wtyki. -
odpowiedział poprawiając kwiat, który znajdował się w górnej
kieszonce marynarki. Czekali tylko na państwa młodych. Maximilian
wszedł do kościoła szybkim krokiem i stanął obok swojego
przyjaciela oraz przyjaciółki. Po chwili w wejściu stanęła
Natalia u boku swojego starszego brata Andresa. Wyglądała jak
księżniczka z bajki. Maxi był w siódmym niebie widząc swoją
ukochaną.
W tym dniu zazdrościli im
wszyscy od najstarszych po najmłodszych.
-Tak – odpowiedzieli
równocześnie patrząc sobie głęboko w oczy. Blondynka zazdrościła
swojej przyjaciółce, też chciała być na jej miejscu.
Sala weselna zapełniała
się gośćmi nie było jeszcze tylko pary młodej oraz świadków. W
pewnym momencie do sali wszedł rozbawiony Maximilian obejmujący
Natalię w pasie, oraz Leon idący obok Ludmiły. Spojrzeli na siebie
porozumiewawczo, kiwnęli głowami i w jednym momencie na ramionach
obydwu znalazły się towarzyszące im dziewczyny. Były zdziwione
zachowaniem chłopaków.
-To co zaczynamy nowy etap
naszego życia. - powiedział Verdas.
-O tak – dodał Ponte
wchodząc na środek sali.
-Leon postaw mnie. -
powiedziała gdy chłopak stanął w rogu sali.
-Postawie ale mam jeden
warunek. - odpowiedział, uśmiechając się do niej. Dziewczyny brwi
powędrowały ku górze.
-Zostaniesz moją żoną. -
powiedział. Blondynka zakrztusiła się powietrzem. Była zdziwiona
słowami swojego partnera.
-Jak się nie zgodzę to co
się stanie? - spytała poprawiając mu kołnierzyk od koszuli.
-To nigdy Cię nie puszczę.
- odpowiedział.
-Czyli nie mogę powiedzieć
inaczej niż Tak? - spytała, zapinając ostatni guzik od marynarki
bruneta.
-Nie. - odpowiedział.
Blondynka wzięła głęboki oddech i odpowiedziała.
-Czyli jeśli nie mogę
odmówić no to muszę się zgodzić.
-To co idziemy zobaczyć jak
tam nasza para młoda? - spytał. Blondynka pokiwała głową i razem
z chłopakiem udała się do ich przyjaciół, którzy kończyli
taniec swój pierwszy taniec. Maxi i Naty tego dnia nie widzieli poza
sobą nikogo. Wiedzieli, że ślub był najlepszą decyzją. Cieszyli
się również z zakończenia historii Ludmiły i Leona, którzy już
niedługo również mieli stanąć na ślubnym kobiercu.