Gdy wraca do pustego domu nie może znów nie pamiętać jego głosu, jego uśmiechu, jego szczerości. Ale jego już nie ma. Została zupełnie sama. Obwinia się o to, że wcześniej nie domyśliła się, że coś było nie tak. Przecież patrząc mu w oczy nie widziała w nich tego co zawsze. Praktycznie były puste. Nie było w nich nic. Diego już nie ma i nie wróci. Violetta mówiła sobie w myślach, że nie powinna się obwiniać. Wzięła kolejny łyk czerwonego trunku. A w jej oczach widniały łzy. Pamięta jak go poznała.
Był zimowy poranek a ona wracała z zakupów. Wchodziła do bloku, w którym mieszkała a na przeciwko jej drzwi stały kartony. Po chwili podszedł do niej wysoki brunet.
-Przepraszam czy mieszka pani obok?- spytał szeroko się uśmiechając
-Tak- odpowiedziała również się uśmiechając
-To świetnie- odpowiedział
-To może panu pomogę- zaproponowała bo i tak nie miała nic lepszego do roboty.
-Nie chcę pani wykorzystywać- powiedział
-Nie wykorzystuje mnie pan- odpowiedziała i postawiła zakupy w przedpokoju. On tylko uśmiechnął się szeroko. Tak minął im pierwszy dzień ich znajomości. Byli do siebie bardzo podobni.
Teraz na jej twarzy pojawił się uśmiech a potem po policzku spłynęła jedna łza. Teraz tylko na zmianę chodziła do pracy i nie dała po sobie poznać, że cierpi, a gdy wracała do swojego domu to płakała, praktycznie nic nie jadła. Przejechała ręką po ramce zdjęcia na którym byli obydwoje. Zrobiła to tak nieudolnie, że zdjęcie spadło na podłogę. Szybka w nim roztrzaskała się na miliony, malutkich kawałeczków. Przypomniała sobie kłótnie z jej byłym chłopakiem i to dzięki Diego go zostawiła.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić?- krzyknęła do pewnego blondyna
-I tu się mylisz mam prawo Ci mówić co masz robić- odpowiedział jej
-Właśnie, że nie masz, bo nikt Ci go nie dał- odpowiedziała mu. Atmosfera w pomieszczeniu była nie do zniesienia. Obydwoje byli zdenerwowani.
-Ty mi je dałaś- odpowiedział, a właściwie krzyknął Luis
-Słucham?- spytała, nie wiedziała co ten ma na myśli.
-Jesteś ze mną więc dajesz mi takiego prawo- odpowiedział
-Nie jestem Twoją własnością- odpowiedziała, stanowczo. Była wściekła jak on mógł ją tak upokorzyć.
-Jesteś- odpowiedział. Nie słyszeli pukania do drzwi. Ale Diego słyszał krzyki, kłótnie. Pokierował rękę na klamkę. Miał szczęście drzwi były otwarte. Wszedł.
-Nie jestem- odpowiedziała i go dostrzegła.
-Jesteś- odpowiedział. Diego stanął obok szatynki.
-Nic do Ciebie stary nie mam ale ona mówi, że nie jest twoją własnością to nie jest. Zrywa z Tobą- powiedział, była mu wdzięczna ale za razem miała mu za złe, że mówi w jej imieniu.
-Wiesz to może lepiej- odpowiedział, blondyn i wyszedł trzaskając drzwiami. Violetta odetchnęła z ulgą nie chciała znów się z nim kłócić.
-Dlaczego to powiedziałeś?- spytała bruneta
-Dla twojego dobra. Traktuje Cię jak rzecz. Ale jeśli ty tego nie widzisz no to twoja strata- odpowiedział i chciał wyjść
-Zaczekaj- powiedziała. On odwrócił się do niej.
-Dziękuje- dodała i lekko się uśmiechnęła.
Była mu za to wdzięczna i nadal jest choć nie siedzi obok niej, choć już jej nie przytula. Ale jest obecny w jej sercu. Zawsze zostanie w jej pamięci. Wstała z kanapy i podeszła do kominka, w którym wygaszał już ogień. Przypomniał jej się dzień w którym jej się oświadczył, wtedy była w siódmym niebie byli razem już jakiś czas czekała tylko na jego krok. Chciała z nim spędzić całe życie. Najwidoczniej się pomyliła.
Siedziała na kanapie i oglądała jakąś komedię romantyczną. Diego robił coś u siebie w pokoju.
-Viola co robisz?- spytał
-Oglądam- odpowiedziała. Chłopak był bardzo ciekawy tego co ogląda jego dziewczyna.
-A co oglądasz?- spytał siadając obok niej na sofie.
-Komedię romantyczną, też chciałabym tak jak Lily, żeby kiedyś ktoś oświadczył mi się w świetle księżyca z bukietem białych róż. Chłopakowi przyszedł do głowy pewien pomysł. Następnego dnia po pracy poprosił ją o to, żeby przyszła do parku. Czekał tam na nią.
-Diego co się stało?- spytała
-Violetto Castillo czy wyjdziesz za mnie?- spytał klękając przed nią tak jak chciała z bukietem białych róż i w świetle księżyca. Z jej oczu płynęły łzy. Nie potrafiła nic wypowiedzieć. Tylko ruszyła głową w znaku zgody.
Była najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Ślub i wesele były piękne. Dużo gości i dużo wrażeń. Ślub wydawać by się mogło początek czegoś niesamowitego. A jednak nie całkiem dwa tygodnie po ceremonii zaczął się dla niej okres nieprzespanych nocy, wypłakanych hektolitrów łez.
-Violu zobaczysz wszystko będzie dobrze- powiedziała do niej szatynka. Lara była siostrą Diego. I chciała, żeby jego żona nie płakała. Chciała, żeby jej brat nie odszedł. Żeby przeżył, ale wiedziała, że jest to mało prawdopodobne. Diego był chory już od kilku lat. Ale to ukrywał nie chciał nikogo ranić.
-Dobrze wiesz, że to nieprawda.- powiedziała i wtuliła się w dziewczynę.
-Wiem, ale chcę, żeby stał się jakiś cud- powiedziała i również uroniła łzę. Kolejne dni były w miarę spokojnie. Ale ostatni dzień sierpnia był wyrokiem jaki spadł na małżeństwo Dominquezów.
Tego dnia stracił przytomność kilka minut po 9 rano. Violetta wtedy siedziała przy jego łóżku. Trzymała go za rękę. Była z nim do ostatnich chwil jego ziemskiego żywota.
-Kocham Cię pamięta...- odpowiedział i na monitorze do którego była przypięta aparatura zrobiła się prosta.
-Diego proszę nie odchodz- powiedziała nie chciała, żeby odszedł. Nie chciała zostać sama a jednak została. Bez męża, którego kochała.
Nalała sobie kolejny kieliszek wina. Nie była pijana. Ale chciała, to dziś jest pierwsza rocznica ich ślubu. A za kilka tygodni jego śmierci. Zadaje sobie ciągle to samo pytanie dlaczego? Przecież chciała być tylko szczęśliwa. A tu los zabiera jej osobę, którą kocha i na której jej bardzo zależy.
I w końcu jego pogrzeb. Zamknął się dla niej pewien rozdział życia. Ubrana na czarno, rozmazana, przybita, samotna.
-Żegnaj- powiedziała i odeszła. Nie potrafiła na to patrzeć. Chciała nigdy nie zapomnieć.
Usłyszała płacz dochodzący z pokoju. Zupełnie zapomniała o ich córce. Teraz ma kilka miesięcy. Jest jedyną pamiątką po nim.
Wstała z kanapy i poszła do dziewczynki, została jej tylko ona
KONIEC
*********************************
Wiem słabe i krótkie, ale się zrewanżuje. Postanowiłam ten napisać bez happy endu. Mam pomysł na razie na Diego i Naty ale obiecuje napisać o Federico i Violettcie. Komentujcie :)
Wow! Genialny i wzruszająca końcówka. Kocham normalnie Twoje One shoty. Mam ytanie zrobisz jeszcze drugi o Marcesce pliskaaaaaaaaaaa <3
OdpowiedzUsuńWspaniały ♥♥♥ (wiem, wiem, powtarzam się, ale nie mam pojęcia jak to inaczej można skomentować :P)
OdpowiedzUsuńCzekam na Naty i Diego, mam nadzieję, że z happy endem.
wow <333
OdpowiedzUsuńgenialnie napisane ;***
jak to czytałam to o mało co się nie popłakałam ;(
to takie... cudowny <33
czekam na kolejny ;***
jak możesz to po Diego i Naty oraz Federico i Violettcie napisz o Cares (Cami i Andres) oraz Bromi (Brodway i Cami)
oczywiście jeżeli będziesz miała pomysł ;**
Przepiękne *-*
OdpowiedzUsuńDobrze że Violi została chociaż córka w której jest część Diego <3